10.
„Doradca smaku" Michela Morana (Muza) zawiera 80 przepisów na przeróżne dania, m.in. na kolorowe szaszłyki z polędwiczki wieprzowej. Wystarczająco denerwujące są już – tak szczególnie w Warszawie rozpowszechnione – masełka, serki, kiełbaski, zdrobnienia, którymi oswajamy żarcie (bo nie żadne jedzonko). Dlatego wkurzają mnie polędwiczki, z których nie wiadomo dlaczego powstają szaszłyki – nie szaszłyczki.
11.
„Ja, Inkwizytor. Głód i pragnienie" (Fabryka Słów) to już dziewiąta książka Jacka Piekary o przygodach Mordimera Madderdina. Fani będą zadowoleni, choć – zdaje się – wyglądają już końca serii.
12.
„Podobno nie ma nic gorszego niż spełniające się marzenie – pisze w „Znakach szczególnych" (Wydawnictwo Literackie) Paulina Wilk. – Trzeba natychmiast wymyślić nowe. Moi rówieśnicy, którzy odnieśli sukces albo przeciwnie – utknęli w drodze do niego, podejmują ciągle próby. Odchodzą z dużych firm, zakładają własne. Spuszczają chybotliwe łupiny na wodę i starają się nie płynąć z konsumenckim prądem. I ja, po utracie pracy w medialnej korporacji, poszłam na swoje. Razem z przyjaciółką, która studiowała wiedzę o teatrze, a jednocześnie zbierała wszechstronne doświadczenie, przez dziesięć lat pracując w agencjach public relations, prowadzimy teraz małą firmę i fundację. Organizujemy wydarzenia kulturalne, promujemy literaturę. Mniej zarabiamy i mniej śpimy, ale odkąd współtworzymy życie społeczne, mamy poczucie bycia we właściwym miejscu – tam, gdzie nagromadzone przez lata kompetencje, samodzielność i wyćwiczona pracowitość potrzebne są najbardziej, a pieniądze liczą się mniej.
Rozstanie z wyobrażeniem kariery w dużej firmie okazało się pożegnaniem iluzorycznego bezpieczeństwa. Nie mam gabinetu w oszklonym wieżowcu i nie chodzę na lunch do restauracji. Wynajmujemy biuro w starej kamienicy, gotujemy same. Mojej przyszłości nie ochrania żaden pakiet ubezpieczeniowy przypisany do pensji. Nie obciąża jej też żaden kredyt. Uczę się żyć z niepewnością i z wiarą we własne siły".
Nie wątpię w siły autorki, ale spoza jej słów najmocniej przebija jednak rozczarowanie. W gruncie rzeczy niewesoła to konstatacja ukazująca miejsce, w jakim znalazła się generacja Pauliny Wilk. A to jej pokolenie powinno dziś przejmować w Polsce władzę, zacząć sprawować rządy ciał i dusz. Tymczasem kurczowo trzyma się nadziei, bo i co mu pozostało?
13.
„Resortowe dzieci" Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza (Fronda) wciąż mają nowych nabywców. A przecież podpora „GW" Paweł Wroński napisał błyskotliwy tekst pod jeszcze bardziej błyskotliwym tytułem „Jak będziesz fikał, to Kania zlustruje teścia, stryja i rodowód chomika". Obśmiałem się, że użyję porównania Wojciecha Młynarskiego, jak norka.