Chwila motyla Marleny Wilbik - Ulubiony temat to stosunki damsko-męskie

Marlena Wilbik wskrzesza zapomnianą tradycję fraszki. Jej lapidarne utwory ?są jednak mocno osadzone ?we współczesności.

Publikacja: 03.10.2014 02:00

Marlena Wilbik, Chwila motyla, MEDIHOUSE sp. z o.o., Warszawa 2014

Marlena Wilbik, Chwila motyla, MEDIHOUSE sp. z o.o., Warszawa 2014

Foto: Rzeczpospolita

Wydawca przypomina na okładce, że fraszka jest obecna w polskiej literaturze od początku dziejów. Mistrzowską formę nadał jej już Jan Kochanowski (wcześniej był jeszcze krotochwilny Mikołaj Rej). ?A potem kolejne stulecia – aż do XX wieku – przyniosły nam świetnych fraszkopisarzy.

Dziś ich nie ma, ale przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta. Fraszka wymaga doskonałej formy, ta zaś nie jest w cenie. Obecnie pisze się szybko i łatwo, często wręcz za łatwo.

Marlena Wilbik, która dała się poznać jako autorka pełnej humoru powieści „Trup", będącej nawiązaniem do stylu Joanny Chmielewskiej, też nie sięga tak daleko w przeszłość. Jej mistrzem we fraszkopisaniu nie jest Jan Kochanowski czy biskup Krasicki, ale Jan Sztaudynger. Stworzył on rodzaj fraszki bliższy aforyzmowi – zwięzłej, lapidarnej, niesłychanie celnej. Tak też pisze Marlena Wilbik: „I najlepsza czekolada się przejada... ". Czy to fraszka czy właściwie aforystyczna sentencja?

Nie spierajmy się o szczegóły. Ważniejsze jest co innego: autorka nie kieruje się aż taką dbałością o słowo jak Sztaudynger. Kto zresztą dziś jeszcze to czyni? Fraszki Wilbik to utwory epoki esemesów. Ich lapidarność nie jest efektem długotrwałej pracy nad formą. Są jak riposta – dosadna, czasem zaskakująca, czasami jednak wypowiedziana za szybko, gdy pomysł należałoby dopracować.

Ulubionym tematem fraszek są stosunki damsko-męskie. Erotyka u Marleny Wilbik także jest współczesna – potraktowana bardziej dosłownie, autorka chętniej mówi o seksie niż o uczuciach („Daje z obowiązku dla dobra związku"). Ale czy ponad pół wieku temu Sztaudynger był bardziej pruderyjny, gdy pisał: „Każda jej pozycja to już propozycja"?

Ta fraszka Sztaudyngera żyje własnym życiem. Bywa powtarzana przez tych, którzy nie mają pojęcia, kto jest jej autorem. Marlenie Wilbik należy życzyć, by jej fraszki także poszły „do ludzi". Są w zbiorku takie, które się do tego nadają, choćby: „Ubóstwiona, bo nie żona".

Marlena Wilbik, Chwila motyla, MEDIHOUSE sp. z o.o., Warszawa 2014

Wydawca przypomina na okładce, że fraszka jest obecna w polskiej literaturze od początku dziejów. Mistrzowską formę nadał jej już Jan Kochanowski (wcześniej był jeszcze krotochwilny Mikołaj Rej). ?A potem kolejne stulecia – aż do XX wieku – przyniosły nam świetnych fraszkopisarzy.

Dziś ich nie ma, ale przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta. Fraszka wymaga doskonałej formy, ta zaś nie jest w cenie. Obecnie pisze się szybko i łatwo, często wręcz za łatwo.

Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Kinga Wyrzykowska o „Porządnych ludziach”
Literatura
„Żądło” Murraya: prawdziwa Irlandia z Polakiem mechanikiem, czarnym charakterem
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Mateusz Grzeszczuk o „Światach lękowych” i nie tylko
Literatura
Zmarły Mario Vargas Llosa był piewcą wolności. Putina nazywał krwawym dyktatorem
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Literatura
Zmarł laureat Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa