Tom ważny jest ze względu na teksty w Polsce nieznane, czyli publikacje gazetowe na temat godnej śmierci, "śmierci wspomaganej", zmian w prawie, przyzwolenia społecznego, a przy tym kpiny z oślego uporu polityków i urzędników.
W grudniu 2007 roku Pratchett ogłosił wyniki badań medycznych, którym się poddał: zdiagnozowano u niego alzheimera w rzadkiej formie PCA, czyli atrofii tylniej części kory mózgowej. Nie ma na to lekarstwa, można śmierć zaakceptować i obserwować jej progres – co właśnie zrobił.
Swoją chorobę porównywał do przeżyć zen: „Moje oczy widzą filiżankę, ale umysł nie przekazuje mi tego spostrzeżenia. A więc filiżanki nie ma, ale skoro wiem, że w rzeczywistości jest, istnieje – odnajduję ją, gdy znów spoglądam w jej kierunku".
Nie na zenie mu jednak zależało, a na życiu – i skoro miał stracić nad nim kontrolę, chciał przynajmniej odejść z godnością, na własnych warunkach. Zaangażował się w walkę o pomoc dla chorych na alzheimera, ofiarowując milion dolarów dla Alzheimer's Research Trust, gdy odkrył, że pieniądze, jakie fundacja otrzymuje na badania, stanowią zaledwie 3 proc. środków przeznaczanych na szukanie nowotworowego remedium.
A przecież istnieje lek, który może spowolnić rozwój choroby w jej wczesnym czy łagodnym stadium: aricept, tani, bo zaledwie 2,5 funta na dzień. Ale NHS, czyli angielski NFZ, kosztów ariceptu nie refunduje. Polski zresztą też. Witajcie w Europie...