Wybór wydaje się trudny. Ale chyba tylko pozornie. Beirut jest wybitnym multiinstrumentalistą, być może najciekawszym współcześnie zespołem neofolkowym, jednak jego muzyka trafia do specyficznego odbiorcy. Raczej nie takiego, który nałogowo wyszukiwałby płyt z klasyką punka, hardcore’u i innych nurtów ostrego, niezależnego rocka. Tymczasem Rock In Summer zapowiada się jako święto fanów takiej właśnie muzyki.
Wszystko tłumaczy już wybór głównej gwiazdy, którą będzie legenda amerykańskiej sceny hardcore’owej Bad Religion. Istniejący od 1980 roku zespół przeszedł długą, ale też stylistycznie krętą drogę twórczą. Początkowo muzycy poruszali się w kręgu ostrego, hałaśliwego punka – dość schematycznego, ale jednocześnie zagranego w bardzo oryginalny, melodyjny sposób.
W późniejszych latach eksperymentowali z brzmieniami elektronicznymi i z formułą prostego, piosenkowego rocka, co jednak nie wyszło im najlepiej ani z artystycznego, ani komercyjnego punktu widzenia. Nic też dziwnego, że w XXI wiek muzycy wkroczyli znów uzbrojeni w arsenał punkowych środków. Występ na Summer of Music jest częścią jubileuszowej trasy koncertowej 30th Anniversary Tour. Nie zabraknie też utworów z nowego, zapowiadanego na wrzesień albumu „The Dissent Of Man”.
Co prawda druga z zagranicznych gwiazd Rock In Summer – kanadyjski Billy Talent – z punkiem wiele wspólnego nie ma. Ale ich muzyka to przyzwoite, proste piosenki, w których tle pobrzmiewa jakieś dalekie echo nagrań The Clash.
Echo znacznie bliższe, i to nie tylko The Clash, ale wszystkiego, co w punku i stylu hardcore najciekawsze, znaleźć można w różnych proporcjach, w nagraniach polskich zespołów występujących na festiwalu. Zwłaszcza warszawskiego The Black Tapes. Ich granie to podróż do czasów, kiedy nie do końca jeszcze było wiadomo, gdzie kończy się rock’n’roll, a gdzie zaczyna punk. Ot, czysta energia, bez zbędnych w tym gatunku artystycznych subtelności.