Barbara Nowacka, ministra edukacji narodowej, biorąc udział w finałowej debacie zauważyła, że to pierwszy od dawna kongres, gdzie można mieć nadzieje i oczekiwania od władzy.
To prawda. Jednak podczas trwającego trzy dni w Warszawie spotkania ludzi kultury najmocniej wybrzmiał głos Agnieszki Holland, który nie był pełen nadziei i samozadowolenia, lecz bezradności wobec postaw środowiska i działania obecnego rządu.
Czytaj więcej
Wybitna reżyserka mówiła o klientyzmie artystów, jak zawiedli w czasie rządów PiS, strachu teraz i zastraszaniu – także w kontekście sytuacji w PISF. Gildia Reżyserów Polskich żąda wyjaśnień w tej sprawie po zwolnieniu dyrektor Karoliny Rozwód. 8 listopada, gdy będzie trwał Kongres Kultury, zbierze się rada PISF.
Obawy Agnieszki Holland
- Ktoś powiedział, że przez osiem lat poprzednich rządów walczyliśmy, że tacy fajni byliśmy – mówiła. - Moim zdaniem całkowicie zawiedliśmy z wyjątkiem jednostek. Jeśli jakaś grupa zawodowa stanęła na wysokości zadania – w znaczącej reprezentacji – to byli to prawnicy. Nie twórcy kultury, nie artyści – powiedzmy sobie to jasno i szczerze. Zrozumieliśmy, że jedyną naszą możliwością przetrwania braku pieniędzy jest klientelizm, położenie uszu po sobie i zindywidualizowanie naszych zabiegów - dodała.
Według Holland, nie ma prawdziwej solidarności w świecie kultury. - I boję się, że nie będzie – powiedziała. - Zebraliśmy się, ale czy stanowimy jakąkolwiek wspólnotę? Czy możemy zaufać tym, którzy nas tu przywiedli? Nie ma we mnie takiej wiary - wyznała.