Jan Bończa-Szabłowski
Fantazja, determinacja, życie targane namiętnościami - wydają się być jej obce. Sztuka Pera Olova Enquista „Opowieść o Blanche i Marie", która przestawia ją w zupełnie innym świetle wciąż nie może trafić na polskie sceny. Z filmem też nie będzie łatwo, bo węgierska reżyserka Marta Meszaros przygotowując obsadę już skonfliktowała dwie wybitne polskie aktorki proponując im rolę główną.
Nic nie wskazuje na to, że ustanowiony przez Sejm Rok Marii Skłodowskiej Curie wniesie w naszym kraju cokolwiek nowego w postrzeganiu tej niezwykłej kobiety.
Nadal patrzeć na nią będziemy, jak na wyjęty z podręczników szkolnych typ naukowca. Doceniając jej wielkie zasługi w dziedzinie nauki, pominiemy z pewnością słowa innego wybitnego naukowca, Alberta Einsteina, który przyznał, że w oczach żadnej innej kobiety nie widział tyle erotyzmu, co u Marii.
O tym, że postać naszej noblistki zasługuje na film, wielokrotnie przekonywali cudzoziemcy. Do tej pory powstało już kilkanaście filmowych opowieści. Jedna z ciekawszych nakręcona została już w roku 1943. W filmie „Madame Curie" w reżyserii Mervyna LeRoya w tytułową postać wcieliła się znakomita Greer Garson. Warto dodać, że właśnie za rolę polskiej noblistki otrzymała jedną z siedmiu w swym życiu nominacji do Oscara. Scenariusz filmu napisany został na podstawie książki córki noblistki.