Popularność wikingów – morskich rozbójników z północy – rośnie z każdym rokiem. Przekłada się nie tylko na grupy rekonstrukcyjne i wyrastające jak grzyby po deszczu osady, ale również na popkulturę. Książki, komiksy, filmy i seriale, a także zespoły grające muzykę inspirowaną „nordyckim folkiem” nikogo już nie dziwią.
Wydana przez Iuvi Games planszówka pozwala grupce graczy (od dwóch do czterech osób) wcielić się w brodatych śmiałków, którzy docierają na opuszczony przez mieszkańców fiord. Oczywiście zaczynają go łupić, posuwając się w głąb lądu i gromadząc surowce. Rozwijają własne wioski, a przy okazji rywalizują o miano jarla. Przeciętna rozgrywka trwa pół godziny i wymaga nie tyle szczęścia, ile przemyślanej strategii.
Czytaj więcej
„Sniper Elite: Resistance” to doskonała okazja, by nauczyć się skradać.
„Łupy” bazują na dwóch fajnych patentach. Po pierwsze, na układaniu na planszetkach kafelków zdobytych na planszy głównej. Zapewnia to różnorodność rozgrywki – każda partia przebiega nieco inaczej i pozwala na zastosowanie innej taktyki. Po drugie, na negatywnej interakcji, która odgrywa tu bardzo ważną rolę. Olbrzymią frajdę sprawia wzajemne blokowanie się, przerywanie spójności linii i grupy, co utrudnia zdobywanie strażnic i zamków.
Gra nie jest skomplikowana. Owszem, instrukcję należy dokładnie przeczytać i przyswoić zasady, ale ich zastosowanie podczas rozgrywki okazuje się proste. Trzeba tylko pamiętać, że „Łupy” to produkcja potrafiąca napsuć krwi. Czasami jedną beztroską decyzją można pokrzyżować komuś misterny plan i doprowadzić go do szewskiej pasji. Ale czy nie pasuje to do wikingów?