Maria Pinińska-Bereś. Przypomniana prekursorka sztuki feministycznej

We wrocławskim Pawilonie Czterech Kopuł zobaczyć można 60 prac Marii Pinińskiej-Bereś, prekursorki sztuki feministycznej nie tylko w Polsce, choć za życia była mniej znana od swojego męża, także rzeźbiarza.

Publikacja: 13.08.2024 04:30

Maria Pinińska-Bereś, „Wenus z morskiej piany” w peferowanym przez artystkę różowym kolorze, 1973

Maria Pinińska-Bereś, „Wenus z morskiej piany” w peferowanym przez artystkę różowym kolorze, 1973

Foto: mat. pras.

Maria Pinińska-Brereś (1931–1999) uznawana jest za jedną z najbardziej wyjątkowych postaci polskiej sztuki XX w. Jej twórczość eksplorowała kobiecość i kobiecy erotyzm, ich społeczno-polityczne uwikłania. Dorastanie artystki przypadło na czas drugiej wojny światowej, studia i dojrzewanie – stalinizmu. Sztuka była dla niej furtką do wolności.

Pomysłodawczynią wystawy jest jej współkuratorka Heike Bruder, była szefowa Migros Museum w Zurichu. Kiedy pięć lat temu zakupiła do kolekcji jedną z prac artystki, postanowiła pokazać ją szerzej, zapraszając do współpracy Jarosława Suchana.

„Psychomebelki” opowiadają o kobiecym pożądaniu

Ogromną wartością obecnej ekspozycji jest możliwość zapoznania się z różnymi cyklami twórczości artystki. Najbardziej znane są powstające od lat 60. „Psychomebelki”, jak je sama nazywała. Łączą elementy znanych z codziennej domowej rzeczywistości sprzętów kuchennych i buduarowych z fragmentami kobiecego lub męskiego ciała. Miękkie, zmysłowe różowe formy stały się znakiem rozpoznawczym artystki. Wybrzmiewa w nich jej poczucie humoru, dystans wobec siebie. Zobaczyć można na wystawie najważniejsze „Psychomebelki”, m.in. „Maszynkę miłości” i „Parawan”.

– Te formy mają podwójną funkcję, z jednej strony za ich pomocą artystka opowiada w śmiały sposób o kobiecym pożądaniu. Z drugiej – pokazuje, jak ten erotyzm jest dyscyplinowany przez patriarchalną kulturę i eksploatowany – wyjaśniał Jarosław Suchan.

W czasach gdy Pinińska-Bereś tworzyła, pojęcie sztuki feministycznej nie funkcjonowało. W 1972 roku powstała emblematyczna praca „Czy kobieta jest człowiekiem?” z cyklu „Gorsety”. Rzeźba z masy papierowej ma kształt gorsetu pokrytego deseniem w różowe usta. Umieszczona w małej sklepowej witrynie zamkniętej frontową szybą podpisana została przez artystkę tabliczką: „Data produkcji…… Data ważności……”.

Czytaj więcej

„Histeria sztuki. Niemy krzyk obrazów”: Ucieczka przed oprawcą

Feminizm prany w blaszanej balii

W 1980 roku Pinińska-Bereś podczas performensu „Pranie I” (dokumentacja na wystawie) w blaszanej balii prała na tarze pieluchy, na których wcześniej różową farbą namalowała litery układające się w słowo „feminizm”.

„W Wiedniu w 1993 roku, podczas sympozjum feministycznego, kiedy pokazywała slajdy swoich prac i opowiadała o swojej twórczości, oskarżono ją o mitomanię” – opisuje Bettina Bereś w książce „Między salonem a kuchnią”. – „Wśród zgromadzonych podniosły się głosy, że to niemożliwe, by pracami z papier mâché o feministycznym wydźwięku zajmowała się już w latach 60., skoro Judy Chicago swój „The Dinner Party” datuje na 1974–1979 (ogromny trójkątny stół, uznawany za ikonę sztuki feministycznej).

Bettina Bereś wspomina też, że goście ze świata sztuki, którzy odwiedzali ich dom, robili to zazwyczaj z powodu Jerzego Beresia, męża Marii, tak jak i ona rzeźbiarza i performera, tyle że znacznie od niej bardziej znanego. Oboje byli absolwentami pracowni Xawerego Dunikowskiego w ASP w Krakowie, a potem, dzieląc wspólne życie, dzielili także pracownię w malutkim jednopokojowym krakowskim mieszkaniu.

Czytaj więcej

Wystawa „Trwałość przeżycia” Władysława Hasiora. Zamek Królewski zaprasza

Różowy kolor Marii Pinińskiej-Bereś

Na wystawie są także rzadko pokazywane wczesne, ciężkie „Rotundy” z lat 60. XX z gipsu, cementu i żelaza. Ustawiała je nie na postumentach, ale na miękkich pikowanych kołderkach. Jedną z nich była fioletowa „Rotunda tekstylna” (dzwonnica) z 1963 roku, z zawieszonym w owalnym otworze dzwoneczkiem, który można wprawić w ruch za pomocą przymocowanego do niego łańcuszka. Wtedy Rotunda się kiwa.

Na początku lat 80. w twórczości Pinińskiej-Bereś odbicie znalazł stan wojenny. Zrezygnowała wtedy z emblematycznego dla siebie różowego koloru. Są też prace odwołujące się do znanych dzieł, często dowcipnie je reinterpretujące, jak „Król i królowa” (1986) – nawiązujący do pracy Henry’ego Moore’a, czy „Płonąca żyrafa” (1989) do dzieła Salvadora Dalí o tym samym tytule.

Ciekawy jest „Punkt obserwacyjny zmian w sztuce” (1978) przypominający myśliwską ambonę ze sznurowaną, pomalowaną na różowo drabinką niedającą szans, by się po niej wspiąć. Dwa duże zdjęcia pokazują, jak zmieniało się znaczenie tej pracy w zależności od miejsca prezentacji – w plenerze wśród drzew oraz na elewacji krakowskiego Bunkra Sztuki.

Od połowy lat 70. artystka tworzyła też performanse (dokumentacje na wystawie) i przestrzenie o bliskich relacjach z naturą. Jej plenerowe akcje prezentowały szacunek do przyrody, nie naruszając jej porządku w przeciwieństwie do zachodnioeuropejskiego landartu trwale interweniującego w krajobraz.

Ostatni, wzruszający rozdział wystawy to fragmenty niedokończonego cyklu „Bestiarium infantki”, zapoczątkowanego przez „Infantkę z dzwoneczkiem. Klatkę” (1997), która powstała pod wrażeniem obrazów Diego Velázqueza. Owa infantka stworzona z metalowych prętów tworzących rodzaj ażurowej klatki ma w środku zawieszony dzwoneczek.  Stworzone według tej samej zasady prace – „Papuga”, „Kucyk”, „Rybka” czy „Pies infantki” – tworzą świat dziecka.

Muzeum Narodowe we Wrocławiu posiada największy zbiór dzieł artystki, dziesięć z nich można zobaczyć na wystawie. Prezentacji dopełniają w najciekawszej części prace z rodzinnej oraz kolekcji prywatnych.

Wystawa zorganizowana we współpracy z Kunstmuseum den Haag w Hadze i Galerie für Zeitgenössische Kunst w Lipsku pokazana zostanie też w innych muzeach europejskich. W Muzeum Czterech Kopuł oglądać ją można do 13 października.

Maria Pinińska-Brereś (1931–1999) uznawana jest za jedną z najbardziej wyjątkowych postaci polskiej sztuki XX w. Jej twórczość eksplorowała kobiecość i kobiecy erotyzm, ich społeczno-polityczne uwikłania. Dorastanie artystki przypadło na czas drugiej wojny światowej, studia i dojrzewanie – stalinizmu. Sztuka była dla niej furtką do wolności.

Pomysłodawczynią wystawy jest jej współkuratorka Heike Bruder, była szefowa Migros Museum w Zurichu. Kiedy pięć lat temu zakupiła do kolekcji jedną z prac artystki, postanowiła pokazać ją szerzej, zapraszając do współpracy Jarosława Suchana.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Rebecca Horn, legendarna niemiecka artystka o międzynarodowej sławie, nie żyje
Kultura
Noblista ogłosił projekt Netfliksa, Kulczyk odsłoniła pomnik spalonych kobiet
Kultura
Królewski weekend na Zamku i w Łazienkach w Warszawie
Kultura
Festiwal Romantycznych Kompozycji to muzyka mało znana
Malarstwo
Portret marszałka Józefa Piłsudskiego znaleziony na strychu
Kultura
Niemcy. „Koncertowe przypomnienie o wyborach” ma powstrzymać falę nacjonalizmu