9 października obchodziłby 80. urodziny, gdyby 8 grudnia 1980 r. nie zastrzelił go psychopatyczny fan. Wtedy bycie czterdziestolatkiem skazywało Beatlesa na emeryturę, z której chciał powrócić. Dziś mógłby być aktywny jak inni seniorzy – McCartney, Jagger czy Dylan.
John Lennon został zamordowany w czasach, gdy świat jeszcze ponad trzy dekady musiał dojrzewać do literackiego Nobla dla Boba Dylana. Gdyby dożył obecnych czasów, założyciel The Beatles, pierwszego na świecie zespołu muzycznego, który sprzedał ponad 600 mln albumów (The Rolling Stones rozprowadzili 240 mln), byłby lepiej rozumiany i szanowany. Choćby za niezależność. Nigdy nie zgodził się na trwonienie legendy i comeback cudownej czwórki, choć tuż przed śmiercią oferowano za koncert, prawa do płyty i filmu rekordowe 50 mln dolarów, którym odpowiada dzisiejsze 175 mln dolarów.