Pandemia była trudnym okresem dla wszystkich, w tym artystów, zaś dramatycznym dla m.in. Charlie Wattsa z The Rolling Stones czy Chicka Corei, który nie mógł zagrać swoich ostatnich koncertów. Można go jednak usłyszeć na pana nowej płycie. Jak pan radził sobie w trudnych chwilach?
Cieszyłem się każdym oddechem i uważałem za błogosławieństwo. Nigdy zresztą nie lubiłem myśleć o sobie w kategoriach ofiary, myślenie negatywne też nie jest w moim stylu. A teraz mam poczucie chwały i zwycięstwa. Odczuwam coś w rodzaju duchowej nagrody. Moje poczucie pewności wynika z faktu, że jeszcze nie umarłem i powinienem skoncentrować się na kreowaniu tego rodzaju muzycznej energii, która pozwala przetrwać innym. Podsumowując: przeszedłem przez pandemię dzięki sile ducha, będąc blisko mojego wewnętrznego światła. Właśnie dzięki temu mogłem stworzyć „Blessings and Miracles", mój nowy album.