O wolności w sztuce?
Ten temat zawsze mnie interesował. Saartjie czuła się artystką, jednocześnie w jakiś sposób akceptowała poniżanie. Ale tylko do pewnego momentu. W końcu dokonała bardzo trudnego wyboru. Odmówiła pokazania swoich narządów płciowych naukowcowi, mimo że wyrażenie zgody na przebadanie uczyniłoby ją sławną i bogatą. Pytam więc, w jakim stopniu twórca może być wolny, a w jakim jest uzależniony od innych, co w dużej mierze dotyczy dziś filmu. W jakim stopniu reżyser może podążać za własną wizją, a w jakim musi ulegać oczekiwaniom producentów, widzów, inwestorów? Próbowałem również w "Czarnej Wenus" powiedzieć coś ciekawego o naturze ludzkiej.
Czy nie ma pan wrażenia, że w trzygodzinnym niemal filmie, wracając stale do scen występów i orgii, uprawia pan voyeryzm? W gruncie rzeczy pan także żeruje na tuszy i inności swojej aktorki Yahimy Torres.
Nie, nie zgadzam się! Nie epatuję widzów widokiem ciała Yahimy. Sekwencje z jej występów potrzebne mi były po to, żeby pokazać upokorzenie. I ludzkie spojrzenia, bo inaczej reagujemy, gdy jesteśmy sami, inaczej w grupie. Inaczej, kiedy kierujemy się własną wrażliwością, inaczej, gdy znajdujemy się pod presją otoczenia. Próbowałem zwrócić na to uwagę widzów. Dzisiaj samodzielność myślenia, postrzegania i interpretowania rzeczywistości wydaje mi się umiejętnością podstawową.