Czy matce wolno nie kochać?

O silnym narkotyku, jakim jest miłość do dzieci opowiada szkocka aktorka Tilda Swinton

Publikacja: 26.05.2012 01:01

Czy matce wolno nie kochać?

Foto: ROL

Wywiad z tygodnika Przekrój

W filmie „Musimy porozmawiać o Kevinie" gra pani Evę, matkę nastoletniego mordercy. Czy matka ma obowiązek kochać swoje dziecko?

– W naszym społeczeństwie to temat tabu. Panuje przekonanie, że w chwili gdy na świat przychodzi nowy człowiek, automatycznie pojawia się wobec niego instynkt macierzyński. Trudno przyznać, że nie zawsze tak jest.

Pani ma dwójkę dzieci, bliźniaki Finneasa i Honor. Kochała je pani od chwili narodzin?

– Tak, i uważam się za szczęściarę. Pamiętam, jak tylko je ujrzałam, od razu je pokochałam. Ta miłość przypomina silny narkotyk. Dzięki niemu udaje się matkom przeżyć tę szaloną życiową jazdę na rollercoasterze, bo tym są przecież narodziny i wychowanie dziecka. Niestety o matkach, które wychowują dzieci bez uczucia, bez instynktu, prawie się nie mówi, a jest ich wiele. Dlatego książka Lionel Shriver (na jej podstawie powstał film – przyp. red.), która odważyła się zapytać, co się dzieje, gdy nie kochasz swojego dziecka, wywołała w Wielkiej Brytanii burzę.

Mówi się za to bardzo dużo o przemocy wśród nastolatków, strzelaninach w szkole, agresji. Czy dzieci dopiero teraz stały się złe, czy może zawsze takie były?

– Nie wiem. Dziś dzieciaki rzeczywiście dużo czasu spędzają podłączone do internetu, gdzie łatwo trafić na filmy i zdjęcia przesycone agresją. Choć nie sądzę, aby akurat to miało wpływ na ich zachowanie. Wbrew pozorom one dość dobrze odróżniają prawdę od fantazji, życie od sztuki. Bohaterowie mojego ostatniego filmu należą do uprzywilejowanej klasy średniej, większość życia upłynęła im na przyjemnościach i myślą, że wszystko mają pod pełną kontrolą, bo nie doświadczyli nigdy niczego złego. Tymczasem zaskakują ich własne dzieci. Może dlatego, że w ich życiu pojawiły się późno.

Lubię tematykę macierzyństwa. Grałam role różnych skomplikowanych matek. Byłam alkoholiczką porywającą dziecko, romansowałam z kolegą syna, w jeszcze innym filmie wcieliłam się w rolę matki geja

W pani też, miała pani 36 lat, gdy je urodziła.

– Tak, ja na szczęście nigdy nie musiałam wszystkiego kontrolować, zawsze dobrze czułam się w luźnych formach i byłam gotowa na uczucie bezradności oraz chaos, jaki dzieci wniosą w moje życie. Niedawno skończyły 14 lat.

Zaczynają się buntować?

– Nie, jeszcze nie, ale muszą, i to już niedługo! To bardzo ważne, by nastolatki się buntowały. Wtedy mogą się rozwijać, walczyć o granice swoich tożsamości. Ja tego komfortu nie miałam, bo wychowywałam się w szkole z internatem i to takiej zwykłej, przeciętnej, nie było to żadne przerażające zamczysko z czasów wiktoriańskich. Nie doświadczyłam tam żadnej przemocy, już prędzej izolacji, byłyśmy z pozostałymi dziewczętami takimi rozbitkami na morzu albo więźniami na statku pośrodku oceanu, zostawione same sobie. Jestem przeciwniczką internatów, cieszę się, że moje dzieci mogą się buntować w domu.

Jakie swoje doświadczenia z dziećmi przeniosła pani do filmu?

– Najmniej czerpałam z własnego życia, więcej z obserwacji. Moja bohaterka jest kobietą twardą, obytą, bez problemu umie sformułować myśli. W filmie było trudniej ją scharakteryzować, bo jest cały czas sama, nie ma z kim porozmawiać, podzielić się swoimi przeżyciami, tkwi w czyśćcu, więc trzeba było jej postać zmienić, tu z kolei opierałam się głównie na swojej wyobraźni.

Gra pani coraz częściej role matek.

– W ciekawych, głębokich filmach. Zadających widzowi trudne pytania. O zadania matki, granice jej wolności, zobowiązania wobec dzieci i samej siebie. Grałam role różnych dziwnych matek. Kilka lat temu w „Julii" Erica Zonki moja bohaterka była alkoholiczką porywającą dziecko. W „Jestem miłością" romansowała z kolegą syna. W jeszcze innym filmie byłam matką geja, którego ktoś szantażuje.

Czego nauczyła się pani od swoich bohaterek?

– To są przecież wytwory wyobraźni, a nie portrety prawdziwych ludzi, są też zupełnie innymi kobietami, matkami niż ja.

Ale oglądając film, przeżywamy emocje fikcyjnych postaci, łatwo się z nimi identyfikować i zadawać sobie pytanie, co bym zrobiła na ich miejscu.

– To co innego. Jako widz albo czytelniczka bez problemu identyfikuję się z bohaterami opowieści, szczególnie jeśli są ciekawie zbudowani. Gdy gram, to po prostu przebieram się i udaję kogoś innego. Hmm... właściwie dopiero teraz się zorientowałam, że nie zostaje we mnie nic po moich bohaterkach.

Wychodzi na to, że nie poddaje się pani ani światu iluzji, ani realnemu. Stan izolacji jest chyba pani bliski. Zawsze miała pani opinię aktorki osobnej, odludka.

– I bardzo mi z tym dobrze. Zawsze świetnie czułam się jako kosmitka. Nie chciałabym tego zmieniać. Mieszkam na farmie w Szkocji, z dala od przemysłu filmowego, nie wiem, jak on działa i nie chcę wiedzieć. Ostatnio zauważyłam, że w zachodnim społeczeństwie pojawiło się nowe zjawisko, nie tyle tabu, ile brak przyzwolenia na samotne, ciche życie. Na ludzi jest wywierana coraz silniejsza presja, żeby żyli publicznie. Użytkownicy portali społecznościowych kolekcjonują znajomych, których nigdy nie widzieli na oczy, ale dzielą się z nimi nawet bardzo prywatnymi myślami oraz zdjęciami swoich rodzin. Nie ma zgody na wylogowanie się z tego systemu, życie na uboczu. Niedawno zmarł mój sąsiad, 96?letni staruszek, który nigdy nie wyjechał dalej niż 30 kilometrów od swojej farmy. Był bardzo otwartym, towarzyskim człowiekiem, ale nigdy nie poszerzał kręgu znajomych na siłę. Zachodnia kultura każe nam zapominać, że tak można żyć: powoli, w spokoju i w wąskim gronie ludzi. Oczywiście to wszystko, co powiedziałam, nie dotyczy naszej rozmowy na Skypie, bo dzięki kamerom widzimy się nawzajem i to lepsze niż wywiad przez telefon.

Inny kulturowy przymus to... miłość. Widać ją wszędzie: na plakatach, w gazetach, w telewizji. Ktoś, kto nie kocha, jest kaleką.

– Tylko czym jest miłość? Niektórzy uważają, że to bycie z kimś w związku, żeby razem odwracać uwagę od cierpienia i samotności. Taka para tworzy wokół siebie szum, który zagłusza wszystkie inne uczucia. Dla mnie miłość to dawanie świadectwa o życiu drugiego człowieka. Tak jest w „Musimy porozmawiać o Kevinie", Eva odwiedza syna w więzieniu i, paradoksalnie, dopiero wtedy staje się jego matką, zaczyna go kochać. Może nie jest to najwspanialsze uczucie świata: miłe, ciepłe, miękkie, ale jest.

Czy Derek Jarman, awangardowy reżyser, którego była pani muzą, pokochałby ten film?

– Jestem o tym przekonana. Pisarka Lionel Shriver wzięła pod lupę drobiazg, jedno proste pytanie: „Co się stanie, jeśli urodzisz dziecko i nie masz instynktu macierzyńskiego?". A potem podniosła dywan i wyciągnęła spod niego wszystkie zamiatane przez lata brudy. Derek doceniał taką postawę. Lubił mroczne miejsca.

Tilda Swinton

51 lat, aktorka. Wychowała się w szkockiej rodzinie szlacheckiej, studiowała na Uniwersytecie w Cambridge. Była muzą awangardowego reżysera Dereka Jarmana, zagrała u niego między innymi w „Edwardzie II", „Caravaggiu", „Wojennym Requiem". Inne ważne filmy to „Orlando" oraz „Na samym dnie". Pojawiała się też w produkcjach mainstreamowych: w „Opowieściach z Narnii" czy „Michaelu Claytonie". Za rolę w tym ostatnim filmie otrzymała Oscara. Mieszka na farmie w Szkocji, ma dwoje dzieci.

Wywiad z tygodnika Przekrój

, grudzień 2011

Wywiad z tygodnika Przekrój

W filmie „Musimy porozmawiać o Kevinie" gra pani Evę, matkę nastoletniego mordercy. Czy matka ma obowiązek kochać swoje dziecko?

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"