Wczoraj minął ostateczny termin, w którym KRRiT musiała przedstawić sprawozdanie ze swojej działalności Sejmowi, Senatowi i prezydentowi. Gdyby tego nie zrobiła, zostałaby rozwiązana.
Dlaczego doszło do tego w ostatniej chwili? Powodem był zapis forsowany przez dwóch członków rady: Tomasza Borysiuka (z rekomendacji Samoobrony) i Lecha Haydukiewicza (rekomendowanego przez LPR), głoszący, że KRRiT „z zadowoleniem przyjęła zmiany, które nastąpiły w mediach publicznych w ostatnim kwartale 2008 r.”. Chodzi o zawieszenie prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego oraz członków zarządu Sławomira Siwka i Marcina Bochenka, a także przejęcie władzy w spółce przez Piotra Farfała. Z kolei w Polskim Radiu odwołano prezesa Krzysztofa Czabańskiego i jego zastępcę Jerzego Targalskiego.
Takiemu zapisowi byli przeciwni członkowie KRRiT kojarzeni z PiS: Barbara Bubula, Piotr Boroń i przewodniczący rady Witold Kołodziejski. Ostatecznie poprawki nie przyjęto.
– Te zastrzeżenia były dość niezrozumiałe – mówi „Rz” Kołodziejski. – Zdziwiłbym się jednak, gdyby rada, nie przyjmując sprawozdania, dobrowolnie skróciła sobie kadencję.