Unijny szczyt nie zgodził się na zorganizowanie spotkania UE-Rosja w najbliższej przyszłości. Z taką propozycją przyjechała do Brukseli Angela Merkel, która dzień wcześniej pozyskała poparcie Emmanuela Macrona i nieoczekiwanie wysłała wspólnie z nim projekt zmian w projekcie końcowego dokumentu szczytu. Wiele krajów ją poparło, z tego niektóre - jak Austria, Włochy, czy Hiszpania — entuzjastycznie. Ale front oporu okazał się wystarczająco mocny, żeby zmusić niemiecką kanclerz do ogłoszenia porażki. Zamiast propozycji spotkania na najwyższym szczeblu wnioski ze szczytu UE zawierają możliwość zaangażowania się w dialog z Rosją w wybranych sprawach (na razie nieokreślonych), ale ewentualny format i warunki dla uruchomienia takiego dialogu będą dopiero dyskutowane. Jednocześnie dokument mówi o konieczności zaangażowania się UE na Bałkanach Zachodnich (jako przeciwwagi dla rosyjskiej ofensywy), w krajach Partnerstwa Wschodniego oraz Azji Środkowej. Na wniosek Rady Europejskiej Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ma też opracować propozycję dodatkowych sankcji gospodarczych, którymi UE mogłaby reagować na ewentualne kolejne nieprzyjazne zachowania Moskwy.
- Nie mogliśmy się dziś zgodzić, że spotkamy się od razu na poziomie liderów, ale dla mnie ważne jest, aby format dialogu pozostał i że nad nim pracujemy. Osobiście życzyłabym sobie bardziej odważnego kroku, ale to też jest w porządku i będziemy dalej pracować - powiedziała dziennikarzom Merkel po zakończeniu dyskusji przywódców.
Niemiecka kanclerz bardzo parła do szczytu z Putinem, po tym, jak 16 czerwca doszło do rozmowy Joe Bidena z rosyjskim przywódcą w Genewie. Merkel przekonywała, że nawet z wrogami trzeba rozmawiać i nie jest właściwe, żeby to USA i Rosja rozmawiały o Europie.
Jej pomysł nie spotkał się jednak z akceptacją państw Europy Wschodniej. Od razu protestowała Polska i — najbardziej — państwa bałtyckie. Przeciwnicy argumentowali, że spotkanie wyśle sygnał słabości, bo Rosja nie spełniła żadnych warunków odmrożenia dialogu postawionych jej w 2014 roku po aneksji Krymu i inwazji na Ukrainę. — Jest za wcześnie, ponieważ jak dotąd nie widzimy żadnych radykalnych zmian w zachowaniu. Próba zaangażowania jest bardzo dobrym pomysłem, ale angażowanie się bez żadnych warunków wstępnych byłoby bardzo złym sygnałem — powiedział Gitanas Nauseda, prezydent Litwy.
Obawy naszego regionu podzielają też niektóre państwa Europy Zachodniej. Mark Rutte, premier Holandii, powiedział, że na pewno z Putinem się nie spotka. Relacje Holandii z Rosją są bardzo napięte od czasu zestrzelenia w 2014 roku przez rosyjskich rebeliantów we wschodniej Ukrainie samolotu, na pokładzie którego znajdowało się 196 Holendrów.