Wydumana afera Zbigniewa Maja, byłego szefa policji. Miał „przekroczyć uprawnienia” rozmawiając z mediami

Pod fałszywym pretekstem sześć lat temu utrącono szefa policji Zbigniewa Maja. Dziś ma groteskowy zarzut o kontakty z dziennikarzami.

Publikacja: 02.02.2022 21:00

Były szef policji, gen. Zbigniew Maj miał „przekroczyć uprawnienia”, rozmawiając z mediami

Były szef policji, gen. Zbigniew Maj miał „przekroczyć uprawnienia”, rozmawiając z mediami

Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Generał Zbigniew Maj był komendantem głównym policji trzy miesiące (od grudnia 2015 r. do lutego 2016 r.). W niejasnych okolicznościach zmuszono go do dymisji, rozgłaszając z hukiem, że jego nazwisko „przewija” się w śledztwie o rzekome nadużycia w kaliskim samorządzie. Dziś wiadomo, że użyto tego pretekstu do pozbycia się go – wszczęte na materiałach CBA postępowanie w zeszłym roku umorzono. Po sześciu latach od „utrącenia” Maja prokuratura oskarżyła go jedynie o rzekome „przekroczenie uprawnień” – za to, że rozmawiał z dziennikarzami. Sprawa do dziś nie weszła na wokandę.

Widowiskowa akcja

W maju 2018 r. w spektakularny sposób o godz. 6 rano CBA zatrzymało gen. Zbigniewa Maja. Agenci weszli do jego domu w Kaliszu „na bojowo”. „Kładzie mi się całą rodzinę, z nieletnią córką, na podłodze, kuje się mnie w kajdany” – opowiadał wówczas mediom Maj.

Czytaj więcej

Wyhamował proces Bartłomieja M., asystenta Antoniego Macierewicza

Po latach te słowa brzmią nad wyraz wymownie.

„Plon” kilkuletnich śledztw to jedno, mizerne oskarżenie. W połowie 2021 r. Podkarpacki Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej (powołany do ścigania gangów i najpoważniejszych spraw) skierował do warszawskiego sądu akt oskarżenia przeciwko Majowi o przekroczenie uprawnień, czyniąc mu zarzut z tego, że informował dziennikarzy o efektach prowadzonych przez policję działań. Formalnie ma chodzić o „ujawnianie informacji ze śledztw i czynności operacyjno-rozpoznawczych”, co miało „narazić na szkodę interes publiczny oraz interes prowadzonych postępowań”.

Chodziło o dwie głośne sprawy, które żywo interesowały opinię publiczną – Kajetana P., który w Warszawie bestialsko zabił nauczycielkę, a powołana przez Maja policyjna grupa wytropiła go na Malcie, gdzie uciekł. A także o zabójstwo w Garwolinie. – Jako komendant główny policji miałem prawo i obowiązek udzielać informacji mediom. Żadnej ze spraw to nie zaszkodziło – twierdzi gen. Maj.

Czytaj więcej

Gdzie podziały się pieniądze z piramidy

Jak już w 2018 r. pisała „Rzeczpospolita”, służby niezgodnie z prawem inwigilowały, w tym podsłuchiwały gen. Maja w czasie, gdy był on komendantem głównym policji. Materiały z tych podsłuchów trafiły w końcu do Prokuratury Krajowej w Rzeszowie, która w oparciu o nie postawiła mu zarzuty (inne trzy prokuratury nie chciały sprawy podjąć). Co znamienne, na skierowanie aktu oskarżenia zdecydowano się dopiero, kiedy Maj zaczął „wracać do łask”, i wkrótce został doradcą zarządu Orlen Unipetrol.

Niczym skończyła się sprawa, która była powodem dymisji Maja z fotela szefa KGP – w 2020 r. inna prokuratura (łódzkie „pezety”) umorzyła śledztwo o rzekomą korupcję w kaliskim samorządzie (pisał o tym oko.press), w którym gen. Maj rzekomo się „przewijał”. Co więcej, okazało się, że prokurator z Łodzi już w 2016 r., po dymisji Maja, natrafił na dowody wskazujące na to, że szef policji był podsłuchiwany bez zgody sądu (w innym śledztwie Maj był pokrzywdzonym), materiały należało więc zniszczyć.

Tymczasem na nich – na „analizie billingów i protokołach z podsłuchów” – oparto obecne oskarżenie o przekroczenie uprawnień. Gen. Maja w czasie, kiedy był komendantem głównym policji, podsłuchiwało Biuro Spraw Wewnętrznych, czyli „policja w policji”, oraz agenci CBA. I to te dwie służby stały za jego kłopotami.

„Szyte” dowody

Zbigniew Maj to policjant z CBŚ, był także jego wiceszefem. Zanim został komendantem głównym policji, był sprawdzony w rejestrach prowadzonych postępowań karnych – był czysty. Trzy dni później nagle pojawiła się sugestia, że Maj „przewija się” w sprawie rzekomej korupcji w kaliskim samorządzie. Nowemu kierownictwu CBA miał o tym donieść szef łódzkiej delegatury i jeden z byłych agentów, którzy rozpracowywali tzw. układ kaliski (pisaliśmy o tym w 2016 r.).

Po tej informacji ruszyła machina podsłuchów – CBA i policyjnego BSW (które twierdziło, jakoby 13 lat temu przyjął pięć butelek wódki od informatora policji).

CBA w oświadczeniach majątkowych Maja nie dopatrzyło się nieprawidłowości.

Prokurator z Łodzi już w 2016 r. natrafił na dowody wskazujące na to, że szef policji był podsłuchiwany bez zgody sądu

Dymisja gen. Maja przyczyniła się do tego, że nie dokończył on audytu w policji, w której wykrył, że po „aferze taśmowej” dwie grupy nielegalnie inwigilowały m.in. dziennikarzy.

Jak dzisiaj ocenia tamtą nagonkę?

– W 2016 r. minister Kamiński na Komisji Spraw Wewnętrznych powiedział, że „zarzuty w stosunku do komendanta Maja są poważne”. Po sześciu latach wszystkie sprawy wobec mnie zostały umorzone z braku cech przestępstwa. Podsłuchiwano mnie jako komendanta głównego policji i do sądu złożono tylko akt oskarżenia za rozmowy z dziennikarzami na temat Kajetana P. Z spokojem czekam, aż sprawą zajmie się sąd – mówi nam gen. Zbigniew Maj.

Kraj
Polacy zbadają grobowiec tajemniczego faraona
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Kraj
Rzeź wołyńska i kwestia przyjęcia Ukrainy do UE i NATO. Co sądzą o tym Polacy?
Kraj
Pałac Prezydencki: Czy media społecznościowe zdominują kampanię prezydencką 2025 roku?
Kraj
Nowej nadziei na nowy rok
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Kraj
Ukraina: Były redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita” Grzegorz Gauden odznaczony „Za odwagę intelektualną”
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku