Waszczykowski wyśmiewa demokrację liberalną, podkreślając, że ma złe doświadczenia z demokracjami, które posiłkują się dodatkowymi określeniami. Kiedyś musiał żyć w „demokracji socjalistycznej", teraz żyje obok Rosji, kraju, który buduje „demokrację suwerenną". Dlatego odrzuca i tę z dodatkiem „liberalna".
Problem polega na tym, że demokracja socjalistyczna (w jeszcze bardziej absurdalnej wersji demokracja ludowa, czyli dosłownie „ludowa władza ludu") oraz demokracja suwerenna nie są demokracjami (tak jak kawa zbożowa nie jest kawą). Nie ma co do tego wątpliwości również Witold Waszczykowski. A demokracja liberalna demokracją jest. I z tym zapewne również zgodziłby się szef MSZ.