Plan jest taki, by dwa polskie samoloty wojskowe Hercules C-130 wahadłowo operowały z lotniska w Kabulu do bazy przesiadkowej prawdopodobnie zorganizowanej w Uzbekistanie. W odwodzie jest też mniej pojemny samolot wojskowy CASA C-295M, który może zabrać na pokład od 50 do 70 osób (liczba pasażerów zależna jest od ich bagażu).
Niepewna lista
We wtorek na liście do ewakuacji było ok. 120 Afgańczyków, którzy pomagali Polskiemu Kontyngentowi Wojskowemu – tłumaczy, przewodników, współpracowników polskich dyplomatów. Jednak – jak słyszymy w kręgach rządowych – liczba ewakuowanych nie jest do końca pewna. Część z nich znajduje się na lotnisku w Kabulu, które z zewnątrz jest kontrolowane przez talibów, a wewnątrz przez wojska tureckie, brytyjskie i amerykańskie. – Inni, którzy zgłosili chęć ewakuacji, muszą tam dotrzeć, a to nie jest łatwe – dodaje nasz rozmówca. Na liście do ewakuacji byli też trzej Polacy.
Do kiedy potrwa operacja? – Nie wiadomo. Na pewno do momentu, gdy lotnisko będzie kontrolowane przez siły sojusznicze – słyszymy. Samoloty wojskowe wylądowały w Tbilisi, skąd miały polecieć do Uzbekistanu. Do zamknięcia tego wydania MSZ nie poinformowało, aby któraś z maszyn wylądowała w Kabulu.
Operację zabezpieczają wojska specjalne oraz służby. To oni zdecydują, kto poleci do Polski. – Cała akcja przeprowadzana jest w porozumieniu z sojusznikami, z siłami specjalnymi, ze służbami specjalnymi – powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej. Dodał, że prośby o ewakuację spływają do Polski m.in. z UE i NATO, mowa też o czterech osobach z Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Wojsko zostało z Afganistanu ewakuowane w czerwcu. Premier twierdzi, że od tamtego czasu kilkunastu Afgańczykom udzielono już pomocy. – Ci którzy wówczas nie chcieli się ewakuować, teraz na to się zdecydowali – słyszymy. Premier zaś dodał: – Zobowiązałem szefów MON i MSWiA do bardzo szczegółowego przejrzenia dokumentacji sprzed lat, aby każdy, kto kiedykolwiek współpracował z RP, mógł u nas uzyskać schronienie.