Rzeczpospolita: Oszustwo dokonane z premedytacją, czy błędne założenie biznesowe? Co stało się w GetBacku?
Tomasz Siemiątkowski, profesor, kierownik Zakładu Prawa Gospodarczego w SGH, wykłada również na UKSW w Warszawie: Mam wrażenie, że ten proceder był precyzyjnie planowany albo przeciwnie, była to – jak mówi się w języku piłkarskim – „gra na aferę", czyli pójście na całość, bez pomysłu. Jednak wcześniej GetBack wykreował się umiejętnie na podmiot, któremu zaufał rynek i inwestorzy, w tym indywidualni, czyli tysiące ludzi. Źródło tej operacji mogło tkwić w wybudowaniu systemu. Odpowiedź na pani pytanie wymaga dokładnego ustalenia, czy pierwsze znaczne pakiety wierzytelności, jeszcze kiedy była to spółka prywatna, stanowiły aktywa pełnowartościowe. Po drugie trzeba by przeanalizować strategię GetBack, w tym model biznesowy, który wydaje się, że został oparty na niedopasowaniu aktywów (ich wartości i rentowności) do długu, który był bardzo drogi. Już to wygląda niedorzecznie.
Dla zdobycia zaufania wejście na giełdę było kluczowe?
Zdecydowanie tak. Debiut giełdowy, który nastąpił w lipcu 2017 r. miał dwa walory: dał spółce wiarygodność i pozycję, co pozwoliło jej niedługo później ściągnąć z rynku ogromną gotówkę od ludzi, którzy kupili obligacje. Jak mówią na Bałkanach, sława trafia daleko, ale zła sława jeszcze dalej. Zanim to się stało, ze sprawozdań finansowych wynikało, że spółka jest kwitnąca. Podawała, że za 2016 r. ma 200 mln zł zysku, a trzy miesiące po wejściu na giełdę – w październiku 2017 r. za trzy kwartały sygnalizowała zysk na poziomie 181 mln – co wydawało się logiczne. Dzięki rzekomo świetnym wynikom finansowym GetBack dostawał wysokie rankingi inwestycyjne, potwierdzali to renomowani audytorzy, dlatego Komisja Nadzoru Finansowego dopuściła akcje spółki do obrotu. Jako giełdowa spółka dalej skupowała na wielką skalę wierzytelności – łącznie na kwotę nominalną 20 mld zł, w tym najlepsze pakiety, za które – jak się wydaje – przepłacała „kosząc" konkurencję. I znowu najważniejsze jest ustalenie, czy były to aktywa pełnowartościowe, bo to one przecież zachęcały ludzi do nabywania obligacji.
To wszystko było zasłoną dymną i przygotowaniem gruntu do „skoku na kasę"?