– Władysław Sikorski na pewno był żywy, gdy samolot, którym leciał, uderzał w morze – zapewniał dr Tomasz Konopka z Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ podczas prezentacji raportu specjalistów, którzy na zlecenie IPN badali zwłoki generała.
Eksperci wykluczyli formułowane przez niektórych historyków hipotezy, że przed katastrofą Sikorski mógł być zastrzelony lub uduszony. Nie zmarł także na skutek zadanych mu ran kłutych, ciętych czy rąbanych. Nie znaleziono też resztek materiałów wybuchowych ani trucizn.
– Zgon Władysława Sikorskiego nastąpił wskutek obrażeń wielonarządowych, typowych dla wypadku komunikacyjnego i upadku z dużej wysokości – mówił dr Konopka.
Badania wykazały m.in. zmiażdżenie klatki piersiowej, złamania kości prawej ręki i nogi oraz kręgosłupa. Generał miał poważne uszkodzenia czaszki z lewej strony. Przy rozbitym oczodole znaleziono drzazgę. Jak ustalił dendrolog, pochodziła ona z drzewa daglezji, którego używano w tamtych czasach do wyposażenia samolotów i okrętów.
– Przy takich obrażeniach zgon następuje w ciągu kilku minut. W tym wypadku mogło dojść też jednocześnie do utonięcia – mówi dr Konopka. Badania zostały przeprowadzone w wyniku ekshumacji zwłok Sikorskiego z podziemi Katedry Wawelskiej 25 listopada 2008 r.