To prawomocna decyzja nie podlegająca już zaskarżeniu. - Sąd stanął na straży ochrony tajemnicy adwokackiej - komentuje postanowienie Łukasz Rumszek, pełnomocnik Marcina Dubienieckiego. On sam z "Rz" rozmawiać nie chce. Postanowienia nie komentuje wroclawska Prokuratura Okręgowa.
Przesłuchania w charakterze świadków Dubienieckiego i jego ojca Marka chcieli wrocławscy śledczy w związku ze sprawą wyprowadzenia pieniędzy z jednego z wrocławskich SKOK. Sąd pierwszej instancji w sierpniu tego roku zgodził z ich wnioskiem, ale Dubieniecki odwołał się od tej decyzji. Wrocławski Sąd Apelacyjny podzielił argumenty z jego zażalenia. Zdaniem sądu nie wskazano dokładnie, jakie fakty miałyby być udowodnione dzięki zeznaniom adwokata. Nie zrobił tego prokurator, ani sąd niższej instancji zwalniający Dubienieckiego z tajemnicy zawodowej.
Prokuratura we Wrocławiu nie chce komentować postanowienia sądu. Śledztwo w sprawie wyłudzenia pieniędzy ze SKOK we Wrocławiu toczy się od czerwca 2009 r. Na początku listopada 2009 r. funkcjonariusze ABW zatrzymali czterech byłych pracowników SKOK, którym prokuratura postawiła zarzuty wyłudzenia z tej placówki co najmniej 12 mln zł. Łącznie podejrzanych jest siedem osób. W połowie lipca 2010 roku ABW wkroczyła do kancelarii prawnej Marka Dubienieckiego i jego syna Marcina w Kwidzynie, gdzie zabezpieczono dokumenty.
Wcześnie, w maju w artykule "Gazety Wyborczej" "Egzekutor z Kwidzyna" zarzucono Dubienieckiemu, że jako adwokat zabiegał o część wyłudzonych pieniędzy. Nakaz zapłaty pieniędzy przez SKOK na rzecz Egzekutora Europejskiego (ma to być jedna z firm słupów) został złożony bowiem przez kancelarię Dubienieckiego. – Pozwałem autora tego artykułu – mówi Dubieniecki.