Powstanie drugiej listy lewicowej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, obok Wiosny Roberta Biedronia, jest już przesądzone. Utworzy ją Razem, Unia Pracy, Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, działacze lewicowych organizacji i stowarzyszeń i być może Zieloni. Negocjacje jeszcze się toczą, ale wiadomo, że w ramach listy ma wystartować m.in. Anna Grodzka, a Ikonowicz dostanie „jedynkę” w Łodzi. Nazwa nie będzie nowa, ale – jak twierdzą aktywiści – nośna i znana już jako szyld koalicji: „Lewica Razem”
To decyzja wynikająca z poczucia klęski po tym, jak Razem otrzymało 1 proc. w wyborach samorządowych oraz szybkiej diagnozy sytuacji: SLD w weekend ogłosi przestąpienie do wielkiej koalicji z PO i tym samym przejdzie do politycznego centrum. To dobra wiadomość dla konkurentów po lewej stronie, bo daje nadzieję na zagospodarowanie części elektoratu Sojuszu, któremu nie uśmiecha się koalicja ze Schetyną. Na placu boju pozostanie partia Biedronia, która chce iść do wyborów zupełnie sama.
Czy wspólna lista małych ugrupowań lewicowych może urwać procenty Wiośnie? – Przekroczenie progu pięciu procent byłoby cudem, ale my, jako ideowa lewica społeczna, wierzymy w cuda – ironizuje jeden z członków rady Krajowej Razem.
Jedno jest pewne: osobna lewicowa lista na pewno zepsuje humor Robertowi Biedroniowi.
Ten jednak zaczął się psuć już kilka dni temu, kiedy Portal Strajk.eu ujawnił kulisy negocjacji między Wiosną i Razem: za pierwsze miejsce dla Agnieszki Dziemianowicz-Bąk i „dwójkę” dla innej osoby, Razem miało zapłacić milion złotych (po negocjacjach 900 tys.). Do tego nie miałoby prawa do własnego szyldu, nazwy i treści, i – co niezwykle upokarzające – nie mógłby na listach Wiosny startować najbardziej rozpoznawalny polityk Razem, czyli Adrian Zandberg. – To prawda, że Partia Razem dostała od Roberta Biedronia propozycję: milion za jedynkę, schowanie szyldu Razem i wycofanie z list Adriana Zandberga – przyznaje rzeczniczka Razem Dorota Olko. – Trudno uznać ją za poważną, więc nie mogliśmy jej przyjąć.