Rozprawa dotyczyła wniosku o tzw. zabezpieczenie, w którym pełnomocnicy rodziny domagają się wypuszczenia dzieci do domu pod opiekę rodziców. – Przesłuchano m.in. dwie babcie dzieci, sąsiadkę, nauczycielkę ze szkoły i samych rodziców – mówi "Rz" mec. Jagoda Przybycień, jedna z pełnomocników rodziny. Relacjonuje, że sąd bardzo skrupulatnie prowadził postępowanie. – Teraz będzie zapewne analizował to co usłyszał i dlatego dał sobie na wydanie postanowienia do wtorku – dodaje Przybycień.

- To spora różnica. Pierwsza rozprawa w styczniu, gdy sąd odbierał nam dzieci, trwała 12 minut, dzisiaj prawie 12 godzin i to zapewne nie koniec – mówi nam Bartosz Bajkowski, ojciec dzieci. Wskazuje, że od samego początku sąd powinien poważnie pochylić się nad ich sprawą, a nie podejmować decyzję wyłącznie w oparciu o opinię Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego. Na nasze pytanie jak przyjmuje dzisiejszą decyzję odpowiada, że ze spokojem bo dzieci i tak są już od piątku w domu. Wychodzą od dwóch miesięcy na weekendy z domu dziecka na tzw. przepustki. - Skoro dzieci są co tydzień z rodzicami to po co trzymać je w domu dziecka – wskazuje mec. Jagoda Przybycień. Dodaje, że najlepszym rozwiązaniem dla nich jest powrót do rodzinnego domu. Sąd rozstrzygnie o tym we wtorek o godz. 14.30.

Rzeczpospolita od lutego śledzi i opisuje sprawę odebrania 13-letniego Krzyśka i Staszka oraz 10-letniego Piotra krakowskiej rodzinie. Jest ona bardzo kontrowersyjna, opisaliśmy ją po raz pierwszy w „Rz" w tekście „Bidul dla pełnej rodziny". Państwo Bajkowscy sami w 2010 r. zgłosili się na terapię do Krakowskiego Instytutu Psychoterapii. Rodzina odbyła tam 15 spotkań. Po rezygnacji z dalszej terapii psychologowie zawiadomili sąd o przemocy. Ten 30 stycznia tego roku, kierując się właściwie opinią RODK, postanowił umieścić dzieci w domu dziecka. Mimo, że ani życie ani zdrowie dzieci nie było zagrożone. Wyrok miał klauzulę wykonalności. 21 lutego kuratorzy i policja próbowali umieścić dzieci w domu dziecka. Wtedy, po zmobilizowaniu przez nas mediów, udało się tego uniknąć. Ostatecznie dzieci zostały jednak odebrane rodzicom 6 marca. Policjanci przyszli po nie bezpośrednio do szkoły.

W kwietniu sąd apelacyjny uchylił postanowienie z 30 stycznia i zwrócił sprawę do sądu I instancji. Sąd wskazywał m.in., że Bajkowscy nie mieli podstawowego prawa jakim jest możliwość obrony. Mimo tego podtrzymał decyzję o pozostawieniu dzieci w domu dziecka.