Dziennikarze "Rzeczpospolitej" Tomasz Krzyżak i Piotr Litka jako pierwsi przeprowadzili kwerendę m.in. w Instytucie Pamięci Narodowej i Archiwum Akt Nowych. Wyniki badań sugerują, że skala wykorzystywania seksualnego małoletnich była w Kościele nad Wisłą ogromna.
"Ustaliliśmy, że w okresie Polski Ludowej władze państwowe zajmowały się co najmniej 121 takimi przypadkami. Dotyczyły one w sumie 119 osób, w tym 117 księży, seminarzystów i braci zakonnych oraz dwóch osób świeckich. Aż 72 sprawy zakończyły się wyrokami skazującymi, w 24 miały miejsce wątpliwe umorzenia, bo np. ofiary w wyniku presji zewnętrznej wycofały zeznania lub księża skorzystali z dobrodziejstw amnestii" - czytamy w tekście.
Czytaj więcej
Ponad tysiąc osób wykorzystanych seksualnie przez duchownych w okresie PRL. Lista została zaktualizowana 7 grudnia.
W rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ocenił, że przypadków wykorzystywania seksualnego było więcej. - Z różnych powodów, przede wszystkim dlatego, że nieraz ofiary nie zgłaszały się. Był to jednak system komunistyczny i była bardzo duża nieufność do prokuratury czy systemu sądowniczego. Poza tym na pewno wiele spraw zostało świadomie zatuszowanych i nigdy nie trafiło do odpowiednich urzędów - powiedział.
Duchowny zwrócił uwagę, że do danych doszli świeccy dziennikarze i pytał, dlaczego władze kościelne "ciągle kręcą się w kółko, nie chcą przebadać tych spraw". Zdaniem rozmówcy Jacka Nizinkiewicza, dobrym sposobem rozwiązania sprawy byłoby powołanie komisji tak, jak to zrobiono we Francji, co zaakceptował tamtejszy Kościół. - Natomiast w Polsce mamy taki trochę chocholi taniec - krok do przodu, krok do tyłu - mówił ks. Isakowicz-Zaleski.