Reklama
Rozwiń

Kazimierz Nycz - jedenasty polski kardynał

Kard. Kazimierz Nycz otwartość na ludzi łączy z ortodoksją – tak jak Jan Paweł II. Dziś w Watykanie odbiera kardynalskie insygnia

Publikacja: 20.11.2010 01:27

Kard. Kazimierz Nycz

Kard. Kazimierz Nycz

Foto: ROL, Raf Rafał Guz

– Ta nominacja nie wynika z moich zasług. Jest ona wyróżnieniem dla stolicy Polski i całej archidiecezji warszawskiej – mówił kardynał nominat Kazimierz Nycz kilka godzin po ogłoszeniu 20 października przez Benedykta XVI decyzji o powołaniu metropolity Warszawy do kolegium kardynalskiego. Insygnia kardynalskie – biret, piuskę i pierścień – odbierze z rąk papieża w sobotę podczas konsystorza w Watykanie. Kardynalską sutannę metropolita warszawski uszył w kraju, a jedynie akcesoria niedostępne w Polsce kupił w Rzymie.

Już wczoraj uczestniczył w pierwszym swoim nadzwyczajnym konsystorzu, który Benedykt XVI zwołał, by przedyskutować kwestię pedofilii wśród części duchownych oraz przechodzenia anglikanów do Kościoła katolickiego.

[srodtytul]Brat w wierze[/srodtytul]

Kard. Nycz będzie 11. kardynałem Polakiem. Ale tylko czterech ma poniżej 80 lat, co daje im prawo uczestnictwa w konklawe: z Polski kard. Stanisław Dziwisz i kard. Nycz, z kurii rzymskiej kard. Zenon Grocholewski i kard. Stanisław Ryłko.

Z pierwszych wypowiedzi wynika, że kard. Nycz nie będzie celebrował swej nowej godności, tak jak nie celebrował arcybiskupstwa. Wie, że na tworzeniu sztucznego dystansu nie zbuduje autorytetu, ale co ważniejsze: nie dotrze do ludzi z przesłaniem Jezusa.

[wyimek]Mylą się ci, którzy chcieliby widzieć w kardynale Nyczu liberała[/wyimek]

O tym, że nominacja kardynalska nie zmieni 60-letniego metropolity Warszawy, przekonany jest Grzegorz Polak, dziennikarz i autor wielu książek o Janie Pawle II: – Nadal będzie bezpośredni, dostępny, będzie traktował świeckich po partnersku.

W opublikowanym rok temu wywiadzie dla KAI abp Nycz wyznał: „Osobiście nie czuję się dostojnikiem i pewnie nie potrafię nim być, lecz próbuję być pasterzem i ojcem. (...) Swej posługi nie chciałbym sprawować w sposób paternalistyczny, lecz braterski”.

Bezpośredni sposób pełnienia funkcji wynika zarówno z osobowości kardynała, jak i doświadczeń zdobytych w tzw. krakowskiej szkole biskupiej – najpierw w cieniu kard. Karola Wojtyły, a potem u boku kard. Franciszka Macharskiego. Ale jest także wynikiem głębokiego przekonania metropolity Warszawy, że „biskup XXI w. musi być bardziej podobny do biskupów z pierwszych wieków chrześcijaństwa”, czyli być nie dostojnikiem, ale ojcem posłanym, by głosić Ewangelię wierzącym i niewierzącym.

Biskup musi „umieć działać w świecie, który nie zna Chrystusa”. Takim miejscem w Polsce jest przede wszystkim metropolia, którą przyszło mu rządzić, gdzie stopień ateizacji jest najwyższy w kraju.

– Koncepcja ewangelizacji kard. Nycza jest tożsama z koncepcją nowej ewangelizacji Jana Pawła II i z linią Soboru Watykańskiego II. Jest to aktywne wychodzenie z Ewangelią na zewnątrz, do świata takiego, jaki on jest, a nie ograniczanie aktywności do grona wiernych i tworzenie religijności kapliczkowej – mówi Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny KAI.

„Ustawiczne mówienie o grożących nam niebezpieczeństwach, wywoływanie lęków, ukazywanie Kościoła jako nieustannie oblężonej twierdzy, nie jest głoszeniem prawdy Ewangelii” – mówił kard. Nycz w jednej z homilii.

[srodtytul]Namiot na Miodowej[/srodtytul]

Od księży metropolita Warszawy wymaga aktywności i kreatywności w wychodzeniu do ludzi na zewnątrz, budowania wspólnot w parafiach. – Szczególnie zależy mu na duszpasterstwie młodzieży, rozwijaniu Ruchu Światło-Życie, a dla dorosłych wspólnot Kościoła Domowego – mówi jeden z duchownych.

Świeckich katolików napomina, by „byli z krwi i kości” – nie chowali się w cieniu ołtarza, ale odważnie świadczyli o Jezusie. Jednocześnie słucha ich rad i korzysta z pomysłów, o czym świadczy choćby niedawny projekt: Namiot Spotkania, który stał na dziedzińcu pałacu arcybiskupów. Metropolita zaprosił na Miodową wszystkich zainteresowanych obejrzeniem multimedialnej wystawy przygotowanej przez Muzeum Jana Pawła II i prymasa Wyszyńskiego, którego tworzenie powierzył świeckim.

W 35-osobowej radzie duszpasterskiej archidiecezji większość, 19 osób, też stanowią świeccy. Dla wszystkich – świeckich i duchownych – metropolita otworzył kurię warszawską. Księża mają numer jego komórki i mogą dzwonić o każdej porze. Jeśli nie odbierze, to oddzwoni.

Niedawno rozpoczął drugą rundę spotkań z księżmi archidiecezji, o czym ci mówią z uznaniem. Każdego z ponad 750 duchownych odwiedza w miejscu jego zamieszkania. Buduje braterskie relacje, ale i poznaje, a że ma doskonałą pamięć, pozwala mu to lepiej prowadzić politykę personalną archidiecezji. Mimo to wielu duchownych przyznaje, że spodziewało się większych zmian personalnych.

Duże zmiany metropolita przeprowadził w seminarium duchownym – zmienili się nie tylko przełożeni, ale zmienił się system wychowawczy (klerycy mogą już mieć komórki, pierwszy rok propedeutyczny odbywa się poza Warszawą).

[srodtytul]Próba przed pałacem[/srodtytul]

Mylą się jednak ci, którzy chcieliby widzieć w kard. Nyczu liberała. Łączy on w swym duszpasterstwie otwartość na ludzi i świat, nowoczesność w formach działania, jaką wyznaczył Sobór Watykański II, z wiernością nauce Kościoła.

– Kościół nigdy nie zmieni stanowiska w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego in vitro – mówił niedawno dziennikarzom, broniąc listu biskupów do najważniejszych polityków w tej sprawie. – Media uczepiły się słowa „eugenika”. Użyliśmy go świadomie, gdyż chodzi o zwyczajną selekcję zarodków.

W liście do kapłanów archidiecezji w grudniu 2008 r. napisał, że „Kościół zawsze będzie mówił nie aborcji, eutanazji, zapłodnieniu in vitro czy eksperymentom na ludzkich embrionach. Świeckim podejmującym działalność społeczną i polityczną trzeba przypominać o obowiązku stanowienia prawa, które chroni życie i godność człowieka”.

Gdy w kwietniu 2007 r. został arcybiskupem Warszawy, zapowiadał, że postara się nie dać zawłaszczyć żadnej partii politycznej. W wywiadzie dla „Rz” mówił: „Kościół ma prawo zajmować się polityką‚ dlatego że większość w nim stanowią świeccy‚ którzy mają w polityce prawa i obowiązki. Księża natomiast mają się poruszać na poziomie ponadpolitycznym, dając światło tym‚ którzy w polityce są obecni. Mają mówić im, jakie wartości‚ jakie sprawy są ważne”.

Z racji obowiązków arcybiskupa stołecznej archidiecezji spotyka się z politykami różnych opcji, przyjmuje ich w pałacu przy Miodowej, ale w wypowiedziach publicznych stara się nie komentować bieżącego życia politycznego.

Uciekał od tego także w konflikcie o krzyż przed Pałacem Prezydenckim, a następnie konsekwentnie powtarzał, że krzyż nie może być „zakładnikiem” w sporze o formę upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Z Kancelarią Prezydenta i harcerzami podpisał porozumienie o przeniesieniu krzyża do kościoła św. Anny, ale nie przewidział, że 3 sierpnia może się to nie udać.

Linia działania metropolity spotkała się ze skrajnie różnymi ocenami. Jedni zarzucają mu, że zbyt późno publicznie zabrał głos w sprawie krzyża, inni, że nie bronił go mimo upolitycznienia konfliktu, jeszcze inni, że nie zaprosił na rozmowy obrońców krzyża, a niedawne przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny nie wypełniło umowy, bo dotąd nie powstał pomnik w centrum miasta.

– Arcybiskup stanął wobec sytuacji podobnej do tej, jaką miał u progu powstania styczniowego metropolita Warszawy św. Zygmunt Szczęsny Feliński. Starał się szukać równowagi między solidarnością z narodem a zachowaniem niezależności Kościoła i niewchodzeniem w rozgrywki polityczne – mówi redaktor naczelny kwartalnika „Christianitas” Piotr Kaznowski. – Arcybiskup stara się bronić suwerenności Kościoła, unikając przy tym skrajności.

Po morderstwie działacza PiS w Łodzi „prosił i błagał” polityków wszystkich opcji, aby nie wykorzystywali tej zbrodni do partykularnych interesów politycznych, ale zastanowili się nad poziomem debaty publicznej. Do mediów zaś apelował, aby nie nagradzali „krzykliwych, nienawistnych polityków ciągłym zapraszaniem przed kamerę, na antenę”, gdyż w ten sposób ponoszą odpowiedzialność za niewłaściwe edukowanie społeczeństwa.

Kard. Nycz docenia media, wie, że bez nich nie można się dzisiaj obyć w ewangelizacji społeczeństwa, ale zna też ich naturę. Dlatego nie chce wypowiadać się w mediach o wszystkim i na każdy temat.

[srodtytul]Przekonał kurialistów [/srodtytul]

Zanim kard. Kazimierz Nycz objął metropolię warszawską, miał już długie, bo niemal 20-letnie doświadczenie biskupie. Przez 16 lat był biskupem pomocniczym w Krakowie (został nim, mając 38 lat) i później przez trzy lata biskupem diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Już w Krakowie, gdy u boku kard. Macharskiego odpowiadał za sprawy personalne i finansowe, dał się poznać jako świetny menedżer. To on m.in. odpowiadał za organizację wizyt Jana Pawła II w Krakowie i za ostatnią papieską pielgrzymkę do kraju w 2002 r., zaangażowany był w budowę sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.

Talenty organizacyjne wykorzystał w Warszawie: uporządkował sprawy prawno-finansowe Świątyni Opatrzności Bożej, której budowa nabrała odtąd tempa, stworzył Centrum Opatrzności Bożej, na czele którego postawił osobę świecką. By ożywić ideę budowy Świątyni Opatrzności Bożej, zbliżyć ją do ludzi i ich w nią zaangażować, wymyślił Dzień Dziękczynienia, który powoli wchodzi do kalendarza kościelnego w całej Polsce.

Sukcesem zakończyły się także zabiegi kard. Nycza w Watykanie o przyspieszenie beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Przekonał watykańskich kurialistów i samego Benedykta XVI, że Kościół i Polska potrzebują dzisiaj takiego wzoru świętości. W ten sposób proces ks. Jerzego nie czekał w wieloletniej kolejce na rozpatrzenie w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, lecz szybko zakończył się beatyfikacją (w czerwcu tego roku). Kard. Nycz przyspieszył też prace nad pisaniem positio w procesie beatyfikacyjnym prymasa Wyszyńskiego.

[srodtytul]Konklawe, czyli...[/srodtytul]

W polskim episkopacie kard. Nycz należy do tych biskupów, którzy nie zamykają się na świat, nie odpowiadają agresją na jego agresję, rozumieją potrzebę nowoczesnych form ewangelizacji. Takich jest wśród biskupów mniejszość.

Kardynalska nominacja formalnie nie zmieni pozycji metropolity Warszawy w episkopacie, w którego Radzie Stałej zasiada od dwóch kadencji, tyle samo czasu był przewodniczącym Komisji Wychowania Katolickiego. Jednak z tej racji, że został jednym z 203 członków kolegium kardynalskiego, których obowiązkiem jest doradzać papieżowi w sprawach Kościoła, i jednym ze 122 kardynałów-elektorów, którzy wybierają papieża podczas konklawe, jego pozycja wśród polskich biskupów się wzmocni. Ma chyba tego świadomość sam kardynał.

– Odpowiedzialność za słowa czy za decyzje staje się o wiele większa. Jeśli ktoś zostaje kardynałem, jego głos będzie szczególnie słuchany – mówił w wywiadzie dla KAI już po nominacji.

– Ta nominacja nie wynika z moich zasług. Jest ona wyróżnieniem dla stolicy Polski i całej archidiecezji warszawskiej – mówił kardynał nominat Kazimierz Nycz kilka godzin po ogłoszeniu 20 października przez Benedykta XVI decyzji o powołaniu metropolity Warszawy do kolegium kardynalskiego. Insygnia kardynalskie – biret, piuskę i pierścień – odbierze z rąk papieża w sobotę podczas konsystorza w Watykanie. Kardynalską sutannę metropolita warszawski uszył w kraju, a jedynie akcesoria niedostępne w Polsce kupił w Rzymie.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Kościół
Homoseksualizm i "ideologia LGBT" obok pedofilii w "Nowennie o czystości kapłanów"
Kościół
Tomasz Krzyżak przewodniczącym komisji, która zbada zaniedbania w diecezji sosnowieckiej
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku