Przez kilka godzin z niedzieli na poniedziałek klienci korzystający ze sklepu empik.com mogli skorzystać z niebywałej "promocji". Większość produktów oferowano po cenie 49,99 zł. Przykładowo: konsolę do gier wartą 1099 zł można było kupić ponad 1000 zł taniej. W ofercie widniała stara przekreślona cena, obok niej nowa - 49,99 zł.
Nie wiadomo, ile osób skorzystało z okazji. Wiadomo natomiast, że sklep nie chce realizować zamówień po zaniżonych cenach. - Doszło do istotnego błędu w funkcjonowaniu systemu. Rozesłaliśmy do klientów informację z przeprosinami i jednocześnie bon na 50 zł do wykorzystania przy kolejnych zakupach - wyjaśnia Monika Marianowicz, rzecznik grupy Empik.
Umowa była zawarta
Zgodnie z regulaminem empik.com "klient składając zamówienie zawiera umowę sprzedaży zamawianych towarów". - Skoro doszło do zawarcia umowy, konsument ma pełne prawo domagać się jej realizacji. Jeśli sprzedawca odmówi, może złożyć pozew do sądu o wydanie rzeczy. Wówczas to sklep będzie musiał wykazać, że są podstawy do kwestionowania ważności umów - tłumaczy Łukasz Wroński z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Empikowi nie pomaga też inny punkt regulaminu, zgodnie z którym "ceną wiążącą i ostateczną jest cena produktu podana na stronie sklepu w chwili składania zamówienia".
Widoczny błąd
Sklep powołuje się na art. 84 kodeksu cywilnego, który pozwala odstąpić od czynności prawnej z powodu błędu. - Sam fakt popełnienia błędu przez sprzedawcę nie daje jednak takich podstaw. Druga strona musi albo wywołać ten błąd, albo też wiedzieć o nim lub przynajmniej móc go z łatwością zauważyć - mówi Grzegorz Pacek, radca prawny z kancelarii Marek Płonka & Partnerzy. - Nawet przyjmując model świadomego klienta, trudno od niego wymagać, żeby się zorientował w pomyłce systemu obsługującego sklep. W Internecie można się czasem spotkać z takimi akcjami promocyjnymi, że nawet bardzo duże obniżenie cen na kilka godzin nie wywołuje specjalnego zdziwienia - dodaje.
- To sprzedawca musiałby udowodnić, że klient mógł spostrzec błąd. Byłoby to jednak bardzo trudne. Patrząc na dotychczasowe wyroki polskich sądów, można już mówić o linii orzeczniczej, zgodnie z którą klient nie ma obowiązku oceniać racjonalności ceny - zaznacza Xawery Konarski z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.