Połowa wszystkich bogactw naturalnych Ukrainy (również tych nieodkrytych) jeszcze kilka dni temu mogłaby trafić w ręce amerykańskich korporacji. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie uległ jednak presji Amerykanów podczas zakulisowych pertraktacji w Monachium, ale temat wciąż leży na stole i być może już w najbliższych dniach Kijów będzie musiał podjąć ostateczną decyzję. Zapewne najtrudniejszą od początku trwającej od trzech lat wojny, bo przesądzi o losie przyszłych pokoleń Ukraińców.
Amerykanie chcą surowców Ukrainy. Zełenski może odmówić Trumpowi?
Propozycja Donalda Trumpa, jeżeli wierzyć doniesieniom zarówno zachodnich, jak i ukraińskich mediów, sprowadziłaby Ukrainę do poziomu państw afrykańskich z czasów kolonialnych. Ukraina straciłaby na czas nieokreślony 50 proc. wszystkich swoich zasobów naturalnych. A to oznaczałoby, że do dyspozycji władz w Kijowie w najlepszym wypadku pozostałaby jedna czwarta/jedna piąta wszystkich cennych dóbr kraju, bo wiele wartościowych złóż już znajduje się na terenach okupowanych przez armię Władimira Putina. Odebranie Ukraińcom reszty w zasadzie pozbawiłoby ten kraj w przyszłości gospodarczej suwerenności. Jeżeli to nie kolonizacja Ukrainy, to co?
Czytaj więcej
"The Telegraph" pisze, że dotarł do treści umowy, jaką Stany Zjednoczone przedstawiły Ukrainie w ramach "gwarancji" za okazaną jej pomoc. "Kolonizacja na zawsze" - podsumowuje brytyjski dziennik.
Kuriozalność tej całej sytuacji polega też na tym, że to Europa ma pokrywać koszty odbudowy zrujnowanego przez rosyjskiego najeźdźcę państwa, udzielać wielomiliardowych dotacji rozbitej ukraińskiej gospodarce, kupować dla Kijowa amerykańską broń, a także wysyłać nad Dniepr swoich żołnierzy, by zagwarantować Ukraińcom trwały pokój na lata. Ale zyski z eksportu ukraińskich złóż cennych mają czerpać wyłącznie spółki amerykańskie?