Głównym celem Kremla było zablokowanie marszu Ukrainy na Zachód, ku Unii Europejskiej oraz NATO. I dziś już mamy pewność, że proces integracji Kijowa z tymi organizacjami został zastopowany, a przynajmniej wstrzymany na bardzo długo. Nie tylko dlatego, że członkostwa w sojuszu północnoatlantyckim nie życzy sobie osobiście Donald Trump i jego administracja, ale dlatego, że nie chce tego de facto większość liderów zachodnich.
Osiągnięcie obecnego stanu rzeczy było celem Władimira Putina. Wynika on z trwałej doktryny rosyjskiej zasadzającej się na obawie przed „okrążeniem przez NATO”. Można się z niej śmiać, ale nie można jej ignorować. Tak Kreml wyznacza swoje czerwone linie i nie mógł zgodzić się na członkostwo Ukrainy w sojuszu. Nie jest to miłe i sprawiedliwe, ale jest częścią rzeczywistości, w której żyjemy. Gdybyśmy mogli zlekceważyć wolę Moskwy, powinniśmy to uczynić, ale ostatnie trzy lata pokazały, że Zachód nie ma na to ani siły, ani ochoty. Droga Kijowa do UE i NATO została zastopowana. Rosja wygrała – przynajmniej na teraz – tę rozgrywkę.