Wojna w Ukrainie – rosyjska przewaga na froncie

Agresor cały czas posuwa się do przodu, a sytuacja na froncie zadecyduje o wyniku ewentualnych rozmów pokojowych.

Publikacja: 13.01.2025 20:22

Ukraiński żołnierz w obwodzie donieckim

Ukraiński żołnierz w obwodzie donieckim

Foto: Ukraiński żołnierz w obwodzie donieckim

– Położenie na polu walki jest ogromną, jeśli nie najważniejszą, częścią układanki która będzie tworzyć proces pokojowy. To właśnie tu my naprawdę możemy na coś wpłynąć. Dlatego jestem przekonany, że wróg będzie zwiększał swoje wysiłki, a wojna będzie przybierała coraz brutalniejsze formy – sądzi założyciel ukraińskiej brygady Chartija Wsiewołod Kożemiako.

Tymczasem właśnie na froncie ukraińscy obrońcy cały czas się cofają. Znaczna przewaga w ilości żołnierzy pozwala Kremlowi na atakowanie w kilku miejscach frontu naraz. Codziennie rosyjska armia traci w zabitych i rannych prawie półtora tysiąca żołnierzy i nie zwraca na to uwagi.

Przewaga liczebna Rosjan decyduje o wszystkim

 „Sytuacja taktyczna z uzbrojeniem, dronami i atakami na zaplecza nie daje przewagi żadnej ze stron, dlatego kluczowym czynnikiem pozostaje siła żywa” – pisze w internecie australijski ekspert wojskowy, autor bloga Futura Doctrina, generał Mick Ryan.

W grudniu Rosjanie zajęli około 400 km2 ukraińskiego terytorium, w sumie – wraz z okupowanymi od 2014 roku Krymem i częścią Donbasu – panują nad 18 proc. powierzchni Ukrainy. Od początku stycznia cały czas posuwają się do przodu.

Ponad trzecia część wszystkich ataków przypada na okolice Pokrowska. Po zdobyciu w połowie stycznia Kurachowego Rosjanie przestali być w tym rejonie zagrożeni atakiem od tyłu i próbują kilkudziesięciokilometrowym łukiem od południa osaczyć bronione przez Ukraińców miasto. Obecnie wyraźnie widać, że chcą je otoczyć jednocześnie od wschodu i zachodu, i prawdopodobnie wypchnąć z niego obrońców pod groźbą okrążenia, by nie wdawać się w ciężkie, i na pewno wielomiesięczne walki o każdą ulicę.

Czytaj więcej

Po zdobyciu Kurachowego Rosjanie ruszą nad Dniepr? „Poderwane morale obrońców”

Na razie jednak najlepiej udaje im się posuwać do przodu wprost na Pokrowsk. Sforsowali niewielką rzeczkę Solienną, gdzie Ukraińcy próbowali stworzyć linię obronną, i są już ok. 3 km od miasta. Ewentualny jego upadek stworzy im możliwość obejścia od zachodu ostatniej dużej aglomeracji miejskiej Donbasu utrzymywanej przez obrońców – Słowiańska i Kramatorska. 

Obecnie jednocześnie próbują przeciąć drogę idącą z Pokrowska na wschód, do Konstantyniwki (leżącej ok. 30 km na południe od Kramatorska). Konstantyniwce, będącej ważnym węzłem transportowym, również próbują bezpośrednio zagrozić. Prawdopodobnie udało im się podbić już prawie cały Toreck, który blokował im drogę w tę stronę. Nie zapominają też o jej okrążeniu. Po wielomiesięcznych walkach prawie całkowicie zdobyli Czasiw Jar leżący na wschód od Konstantyniwki.

Dokąd i po co zmierza armia Putina

Walki na froncie od wielu miesięcy rozpadają się na dziesiątki i setki epizodów, z których bardzo trudno domyślić się ogólnego zamysłu rosyjskiego dowództwa – jeśli taki jest. Na pewno za wszelką cenę próbują podbić cały obwód doniecki, nim Władimir Putin zdecyduje się na rozmowy z prezydentem Donaldem Trumpem o ewentualnym pokoju.

Dlatego pewnie ostatnio Rosjanie zaktywizowali się w północnej część frontu w okolicach Łymanu, gdzie stykają się granice obwodów charkowskiego i donieckiego. Zdobyli tam prawdopodobnie jedną wioskę i ze wszelkich sił starają się przeprawić na zachodni brzeg rzeki Oskoł, by uchwycić przyczółek. Ale na północ od tego rejonu ponoszą porażkę za porażką przy próbach zdobycia Kupianska.

– Początkowo ich oddziałom wyznaczono 1 listopada (2024 roku) jako datę opanowania miasta. Nie byli w stanie wypełnić zadania, termin przeniesiono na Nowy Rok. W rezultacie przyjeżdżało do nich „naczalstwo”, rosyjscy generałowie. Prowadzili kontrole oddziałów, pędzili do szeregów wszystkich, którzy mogli trzymać broń w ręku. (…) I nic – opisywał dowódca walczącego w tym rejonie ukraińskiego oddziału dronów Juryj Fedorenko.

Czytaj więcej

Zdążyć przed Trumpem. Rosyjska armia zajadle atakuje w Ukrainie

Ale i na drugim końcu frontu, na zachodzie nad brzegiem Dniepru Rosjanie również próbują atakować. Bez przerwy usiłują wysadzać desanty na wyspach w delcie rzeki, dość łatwo rozbijane przez ukraińską artylerię. Jednak chcą też sforsować sam Dniepr, gdzieś między Kachowką a ujściem.

– Pod koniec grudnia dostali w zęby, potopiliśmy ich łodzie i pontony, zniszczono artylerię, która ich wspierała. No i ich entuzjazm padł, w końcu nikomu nie chce się pływać zimą w rzece – opisuje ukraiński wojskowy Iwan Charczenko.

 – Ale nadal marzą o jednym, podbiciu choćby jednego metra kwadratowego na zachodnim brzegu rzeki, nieważne za jaką cenę (…), by Putin mógł powiedzieć zagranicznym politykom: „O, a ja kontroluję prawy brzeg Dniepru” – wyjaśnia.

Kreml wcale nie chce kończyć wojny, przystosował się nawet do sankcji

Poza zajadłymi walkami w rosyjskim obwodzie kurskim – gdzie sojusznicze wojska północnokoreańskie prawdopodobnie straciły już prawie jedną czwartą swoich żołnierzy – Rosjanie atakują na terenach ukraińskich obwodów, które Putin wpisał do swojej konstytucji jako części Rosji. Stąd w Kijowie coraz większe zaniepokojenie, czy rosyjska armia nie spróbuje jeszcze ataku na Zaporoże, które też Kreml uznaje za swoje. Ale na razie front na tym odcinku jest dość spokojny.

Czytaj więcej

Gen. Skrzypczak: Trump nie ma argumentów, które mogłyby zatrzymać Putina

– Wojna tak łatwo nie zakończy się (w obecnym roku – red.). Rosjanie posuwają się naprzód prawie na całej linii frontu, przeformatowali gospodarkę (na wojenną), nauczyli się obchodzić sankcje, zarabiają na wojnie niemałe pieniądze. (…) Popularność dyktatora jest cały czas duża, udało mu się przekonać swoją ludność do konieczności prowadzenia tej wojny – sądzi Wsiewołod Kożemiako.

– A administracja Trumpa nie ma w sumie naprawdę mocnych argumentów do przekonania Rosji, by siadła za stołem rozmów i to z postulatami choćby trochę do przyjęcia dla nas. Świat nie jest już jednobiegunowy i USA nie mają już tak bezdyskusyjnego wpływu na wszystko jak poprzednio. Jakakolwiek zaś konstrukcja pokoju z udziałem innych graczy (Europy, Chin, Indii, Iranu czy Korei) nie powstanie zbyt szybko – uważa.

– Położenie na polu walki jest ogromną, jeśli nie najważniejszą, częścią układanki która będzie tworzyć proces pokojowy. To właśnie tu my naprawdę możemy na coś wpłynąć. Dlatego jestem przekonany, że wróg będzie zwiększał swoje wysiłki, a wojna będzie przybierała coraz brutalniejsze formy – sądzi założyciel ukraińskiej brygady Chartija Wsiewołod Kożemiako.

Tymczasem właśnie na froncie ukraińscy obrońcy cały czas się cofają. Znaczna przewaga w ilości żołnierzy pozwala Kremlowi na atakowanie w kilku miejscach frontu naraz. Codziennie rosyjska armia traci w zabitych i rannych prawie półtora tysiąca żołnierzy i nie zwraca na to uwagi.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Rosja ponownie nie uchroniła się przed ukraińskimi dronami. Zaatakowano kilka regionów
Konflikty zbrojne
Trump chyba jednak nie porzuci Ukrainy
Konflikty zbrojne
Znane szczegóły projektu porozumienia Izrael-Hamas
Konflikty zbrojne
Gen. Skrzypczak: Trump nie ma argumentów, które mogłyby zatrzymać Putina
Konflikty zbrojne
Żołnierze z Korei Północnej mają się zabijać, by nie dostać się do niewoli