– Położenie na polu walki jest ogromną, jeśli nie najważniejszą, częścią układanki która będzie tworzyć proces pokojowy. To właśnie tu my naprawdę możemy na coś wpłynąć. Dlatego jestem przekonany, że wróg będzie zwiększał swoje wysiłki, a wojna będzie przybierała coraz brutalniejsze formy – sądzi założyciel ukraińskiej brygady Chartija Wsiewołod Kożemiako.
Tymczasem właśnie na froncie ukraińscy obrońcy cały czas się cofają. Znaczna przewaga w ilości żołnierzy pozwala Kremlowi na atakowanie w kilku miejscach frontu naraz. Codziennie rosyjska armia traci w zabitych i rannych prawie półtora tysiąca żołnierzy i nie zwraca na to uwagi.
Przewaga liczebna Rosjan decyduje o wszystkim
„Sytuacja taktyczna z uzbrojeniem, dronami i atakami na zaplecza nie daje przewagi żadnej ze stron, dlatego kluczowym czynnikiem pozostaje siła żywa” – pisze w internecie australijski ekspert wojskowy, autor bloga Futura Doctrina, generał Mick Ryan.
W grudniu Rosjanie zajęli około 400 km2 ukraińskiego terytorium, w sumie – wraz z okupowanymi od 2014 roku Krymem i częścią Donbasu – panują nad 18 proc. powierzchni Ukrainy. Od początku stycznia cały czas posuwają się do przodu.
Ponad trzecia część wszystkich ataków przypada na okolice Pokrowska. Po zdobyciu w połowie stycznia Kurachowego Rosjanie przestali być w tym rejonie zagrożeni atakiem od tyłu i próbują kilkudziesięciokilometrowym łukiem od południa osaczyć bronione przez Ukraińców miasto. Obecnie wyraźnie widać, że chcą je otoczyć jednocześnie od wschodu i zachodu, i prawdopodobnie wypchnąć z niego obrońców pod groźbą okrążenia, by nie wdawać się w ciężkie, i na pewno wielomiesięczne walki o każdą ulicę.