– W Biełgorodzie jest głośno (z powodu powietrznych ataków – red.). Pojechałem tam na dwa dni, na ulicach jest znacznie mniej ludzi niż zwykle, dużo zamkniętych sklepów, zamknięte pizzerie – mówi jeden z mieszkańców pogranicznego, rosyjskiego regionu w telefonicznej rozmowie przechwyconej przez wywiad ochotniczych oddziałów walczących w tym rejonie.
Rosyjski gubernator zarządził w końcu ewakuację kilku tysięcy dzieci z Biełgorodu.
Z powodu nieustających działań bojowych i ostrzału miasta miejscowy, rosyjski gubernator zarządził w końcu ewakuację kilku tysięcy dzieci z Biełgorodu. Ale gdy tylko skończyły się wybory, ich śladem ruszyły tysiące dorosłych. Wydaje się, że władze nie chciały się zgodzić na ich wcześniejszy wyjazd, by nie obniżać frekwencji w głosowaniu na Putina.
Nie wiadomo, gdzie walczą rosyjscy ochotnicy
Przy tym nie wiadomo dokładnie, gdzie walczą rosyjscy ochotnicy, możliwe, że znów weszli do leżącej na samej granicy wioski Kozinka. W całym tym rejonie leżącym wzdłuż granicy z Ukrainą od połowy marca toczą się walki, które spowodowały jego wyludnienie.
Również rosyjska armia chyba nie wie, gdzie jest przeciwnik. Nie mogąc dać sobie rady z nieuchwytnymi, atakującymi grupami, zaczyna stosować taką taktykę, jak na froncie w Ukrainie. Od dwóch dni zrzucane tam są kierowane bomby lotnicze (mające co najmniej pół tony ładunku wybuchowego) – zarówno po ukraińskiej stronie granicy, jak i na rosyjskie wioski, które mogli zająć ochotnicy z Legionu Wolna Rosja czy Rosyjskiego Korpusu Ochotników.