Czytaj więcej
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Rosyjscy żołnierze uczestniczący w wojnie z Ukrainą zakończyli głosowanie w wyborach prezydenckich.
Korespondencja z Berlina
Putin ma w tej chwili przewagę na Ukrainie, ale nie taką, żeby mógł doprowadzić do pełnego podporządkowania sobie tego kraju. Więcej: czas nie gra na jego korzyść. Najdalej w ciągu dwóch lat nawet bez Ameryki Europa ma realną szansę na tyle postawić na nogi produkcję broni i amunicji, że Rosja nie będzie już w stanie wygrać z nią wojny konwencjonalnej.
Taka jest wizja, jaką podzielają Donald Tusk, Emmanuel Macron i Olaf Scholz.
Europa nie ma zresztą wyboru: niezależnie od tego, czy nadchodzące wybory wygra Donald Trump, czy też u władzy pozostanie Joe Bidena, Stany Zjednoczone w coraz większym stopniu będą koncentrowały się na Pacyfiku. Tu obawiają się inwazji Chin na Tajwan i starcia, które rozstrzygnie, kto w XXI wieku będzie pierwszą potęgą świata. Ameryka będzie więc chciała w coraz większym stopniu uwolnić się od ciężaru wojny na Ukrainie, doprowadzić do pokoju. Europa nie może jednak pozwolić na to, aby Moskwa narzuciła takie warunki pokoju, które zachęcą Putina do dalszych podbojów. — Mamy spójne podejście do konfliktu na Ukrainie — powiedział na zakończenie spotkania w Berlinie Donald Tusk.
Emmanuel Macron nie wyśle wojska na Ukrainę
Jaki jest plan? Mobilizacja będzie przebiegać na wielu płaszczyznach.
Dwa tygodnie temu Emmanuel Macron zapowiedział, że nie można już wykluczyć udziału natowskich żołnierzy w wojnie, co wywołało wstrząs w Berlinie. Scholz, którego koalicja szoruje po dnie sondaży, nie jest w stanie przekonać do takiego kroku macierzystej SPD, nawet jeśli pozostałe partie koalicji rządowej — Zieloni i FDP — byłyby za. Kanclerz nie może też pozwolić sobie na inicjatywę, która wywoła protest coraz bardziej pacyfistycznego, niemieckiego społeczeństwa i doprowadzi do dalszego wzmocnienia skrajnie prawicowej AfD, już dziś drugiej siły w sondażach.