Michał Szułdrzyński: Rozbiór Porozumienia to gra o „Polski Ład” PiS

Kaczyński nie chce czekać, aż Gowin sam opuści Zjednoczoną Prawicę. Postanowił go osłabić, a potem wypchnąć z koalicji, nie tracąc przy tym władzy. Czy mu się to uda?

Aktualizacja: 11.06.2021 18:49 Publikacja: 10.06.2021 19:48

Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński w Sejmie

Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński w Sejmie

Foto: PAP/ Radek Pietruszka

Dobrze, żeby koalicjanci pamiętali przysłowie „Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie". Otóż może się urwać – ostrzegał Jarosław Kaczyński dwa miesiące temu liderów Solidarnej Polski i Porozumienia. Było to przed głosowaniem ratyfikacji decyzji UE o zasobach własnych, czyli zgody na utworzenie Europejskiego Funduszu Ratunkowego, któremu sprzeciwiał się Zbigniew Ziobro. Kaczyński sugerował, że fiasko głosowania doprowadzi do końca Zjednoczonej Prawicy. Ratyfikacja się ostatecznie udała dzięki poparciu Lewicy i Polski 2050, ale teraz Zjednoczona Prawica stoi przed nie mniej ważnym głosowaniem.

Po kilku nieudanych próbach Sejm będzie w przyszłym tygodniu wybierał rzecznika praw obywatelskich. Tym razem problemem dla PiS nie jest Ziobro, lecz Gowin, który – wraz z kilkoma posłami Porozumienia – podpisał się pod kandydaturą Marcina Wiącka, kandydata opozycji, profesora prawa z Uniwersytetu Warszawskiego. PiS z kolei zgłosiło Lidię Staroń, senator niezależną, w przeszłości posłankę PO, znaną z zaangażowania m.in. na rzecz ruchów lokatorskich.

W przeciwieństwie do kandydatur dwóch posłów PiS, które przepadły w Senacie, zarówno Wiącek, jak i Staroń mają szanse w izbie wyższej. Opozycja ma tam większość, więc przegłosowanie Wiącka będzie formalnością, z kolei Staroń cieszy się szacunkiem zarówno senatorów PiS, opozycyjnych, jak i tych niezależnych.

I właśnie dlatego to głosowanie w Sejmie będzie tak ważne. Gowin twierdzi, że wybór rzecznika praw obywatelskich nie był objęty ustaleniami koalicyjnymi i że o jedno przegrane przez PiS głosowanie Zjednoczona Prawica się nie rozbije, przypominając, że nie upadła, gdy Solidarna Polska zagłosowała przeciw funduszowi odbudowy. PiS jest jednak innego zdania.

Głosowanie nad RPO staje się pretekstem do rozbioru Porozumienia. Kiedy w lutym Adam Bielan wyprowadził z partii Gowina część działaczy, ten mógł liczyć na około tuzin głosów w Sejmie. PiS poddaje tę grupę silnej presji. Niektórzy mamieni są pewnymi miejscami na listach większego koalicjanta, inni ministerialnymi stanowiskami. Ale mniej tu chodzi o sam urząd RPO, a więcej o porządki na politycznym zapleczu. Po to Kaczyński podpisał porozumienie programowe z Pawłem Kukizem, by móc brutalnie rozliczyć się z Gowinem i liczyć na to, że nie straci większości. Celem jest sprawdzenie, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie dysponować większością dla przegłosowania Polskiego Ładu.

PiS zdaje sobie sprawę, że przez podziały w Zjednoczonej Prawicy, które mogą sprawić, że Polski Ład pozostanie tylko na papierze, będzie miał on znacznie mniejszą siłę oddziaływania na elektorat. Dopiero gdy obywatele zobaczą w portfelach skutki reform podatkowych, PiS będzie mogło liczyć na poważną sondażową premię. Ale do tego trzeba przegłosować konkretne ustawy. PiS musi mieć pewność, że nie zostaną one zablokowane przez Gowina, który bardziej niż o emerytach i mniej zarabiających myśli o swoim własnym elektoracie – przedsiębiorcach i klasie średniej, którzy mają się do Polskiego Ładu dołożyć. Stąd jego stanowcza deklaracja w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" sprzed kilku tygodni, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie Polski Ład uchwalał głosami Lewicy, koalicja się rozpadnie.

Kaczyński nie chce jednak czekać, aż Gowin opuści Zjednoczoną Prawicę, sprzeciwiając się podwyżce podatków, i najwyraźniej postanowił go osłabić, a potem wypchnąć z koalicji, nie tracąc przy tym władzy. Czy mu się to uda? W najbliższy wtorek podczas głosowania nad RPO będzie mógł policzyć głosy.

Dobrze, żeby koalicjanci pamiętali przysłowie „Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie". Otóż może się urwać – ostrzegał Jarosław Kaczyński dwa miesiące temu liderów Solidarnej Polski i Porozumienia. Było to przed głosowaniem ratyfikacji decyzji UE o zasobach własnych, czyli zgody na utworzenie Europejskiego Funduszu Ratunkowego, któremu sprzeciwiał się Zbigniew Ziobro. Kaczyński sugerował, że fiasko głosowania doprowadzi do końca Zjednoczonej Prawicy. Ratyfikacja się ostatecznie udała dzięki poparciu Lewicy i Polski 2050, ale teraz Zjednoczona Prawica stoi przed nie mniej ważnym głosowaniem.

Pozostało 84% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich