Dobrze, żeby koalicjanci pamiętali przysłowie „Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie". Otóż może się urwać – ostrzegał Jarosław Kaczyński dwa miesiące temu liderów Solidarnej Polski i Porozumienia. Było to przed głosowaniem ratyfikacji decyzji UE o zasobach własnych, czyli zgody na utworzenie Europejskiego Funduszu Ratunkowego, któremu sprzeciwiał się Zbigniew Ziobro. Kaczyński sugerował, że fiasko głosowania doprowadzi do końca Zjednoczonej Prawicy. Ratyfikacja się ostatecznie udała dzięki poparciu Lewicy i Polski 2050, ale teraz Zjednoczona Prawica stoi przed nie mniej ważnym głosowaniem.
Po kilku nieudanych próbach Sejm będzie w przyszłym tygodniu wybierał rzecznika praw obywatelskich. Tym razem problemem dla PiS nie jest Ziobro, lecz Gowin, który – wraz z kilkoma posłami Porozumienia – podpisał się pod kandydaturą Marcina Wiącka, kandydata opozycji, profesora prawa z Uniwersytetu Warszawskiego. PiS z kolei zgłosiło Lidię Staroń, senator niezależną, w przeszłości posłankę PO, znaną z zaangażowania m.in. na rzecz ruchów lokatorskich.
W przeciwieństwie do kandydatur dwóch posłów PiS, które przepadły w Senacie, zarówno Wiącek, jak i Staroń mają szanse w izbie wyższej. Opozycja ma tam większość, więc przegłosowanie Wiącka będzie formalnością, z kolei Staroń cieszy się szacunkiem zarówno senatorów PiS, opozycyjnych, jak i tych niezależnych.
I właśnie dlatego to głosowanie w Sejmie będzie tak ważne. Gowin twierdzi, że wybór rzecznika praw obywatelskich nie był objęty ustaleniami koalicyjnymi i że o jedno przegrane przez PiS głosowanie Zjednoczona Prawica się nie rozbije, przypominając, że nie upadła, gdy Solidarna Polska zagłosowała przeciw funduszowi odbudowy. PiS jest jednak innego zdania.
Głosowanie nad RPO staje się pretekstem do rozbioru Porozumienia. Kiedy w lutym Adam Bielan wyprowadził z partii Gowina część działaczy, ten mógł liczyć na około tuzin głosów w Sejmie. PiS poddaje tę grupę silnej presji. Niektórzy mamieni są pewnymi miejscami na listach większego koalicjanta, inni ministerialnymi stanowiskami. Ale mniej tu chodzi o sam urząd RPO, a więcej o porządki na politycznym zapleczu. Po to Kaczyński podpisał porozumienie programowe z Pawłem Kukizem, by móc brutalnie rozliczyć się z Gowinem i liczyć na to, że nie straci większości. Celem jest sprawdzenie, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie dysponować większością dla przegłosowania Polskiego Ładu.