To nie język nienawiści, to tylko metafory?

Stwierdzenie, że żyjemy w kraju, gdzie jednym wolno więcej, a innym dużo mniej, zawsze było truizmem. Może zresztą czas się z tym pogodzić, choć to niełatwe, gdy w tej dziedzinie bite są kolejne rekordy.

Aktualizacja: 17.05.2010 11:56 Publikacja: 16.05.2010 21:18

„Jeżeli Polska miałaby spaść do rangi zainteresowania, jaką obdarzona jest Ruanda, Burundi w świecie, to byłby najlepszy argument za wybraniem człowieka, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych, natomiast nie ma doświadczenia bycia ojcem czegokolwiek i czymkolwiek, tylko – jak twierdzi Lech Wałęsa – jest autorem zawodowej dekonstrukcji" – ogłosił wczoraj człowiek nazywany autorytetem moralnym, czyli Władysław Bartoszewski. Skądinąd autor słów o nekrofilii w kampanii Jarosława Kaczyńskiego.

Bartoszewski tłumaczył potem, że użył słowa „nekrofilia" jako metafory, a nie etykiety. Tyle, że jedna strona używa podobnych metafor nazbyt często.

Sławomir Nowak mówił o kandydacie specjalnej troski. Grzegorz Schetyna o tym samym kandydacie mówił, że „ma gen agresji" i pokazuje nieprawdziwą twarz. A gdy „kandydat specjalnej troski" udzielił spokojnego wywiadu, Schetyna uznał, że to nieszczere. Gdy ów kandydat swym posłaniem nie zaatakował ani nie obraził Rosjan, z ust Stefana Niesiołowskiego dowiedzieliśmy się, że było to cyniczne. Przypomnijmy też słowa Kazimierza Kutza, że żałoba po katastrofie jest jak „maniery Mao Tse-tunga", a on sam czuje się jak w Mauzoleum Lenina.

Czy to język nienawiści? Chyba nie, bo nikt tak tego nie nazywa. I nie potępia. To tylko metafory. Co innego, gdyby takiego języka używała druga strona. Ta jednak z racji swojego cynizmu i nieszczerości nienawistnie milczy. Były wprawdzie słowa Pawła Poncyljusza, że list kilkunastu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej wynikał z politycznej inspiracji. Poncyljusz nie był jednak twardy i zaraz się pokajał. A jego przełożona zagroziła mu nawet konsekwencjami.

Nie to co Sławomir Nowak. On nie odciął się od wczorajszych słów Andrzeja Wajdy. – Należy się absolutnie podpisać pod słowami Wajdy – stwierdził. Jakimi słowami? Tymi, że obecna kampania to „wojna domowa". Tak, tak, nie padło to z ust Jana Pospieszalskiego czy Zdzisława Krasnodębskiego. Słowa te padły na spotkaniu, na którym Bronisław Komorowski apelował o zakończenie wojny polsko-polskiej.

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/16/piotr-gursztyn-to-nie-jezyk-nienawisci-to-tylko-metafory/]na blogu[/link][/b]

Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Kandydaci na prezydenta z lewa – kto złapie wahadło?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Komentarze
Jarosław Kuisz: Smutna Grenlandia
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Żerowanie na ukraińskich dzieciach
Komentarze
Estera Flieger: Paulina Matysiak i zaimki. Na lewicy beznadziejnie, ale stabilnie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Donald Trump na wojnie ze światem. Wycofa się z ceł, jak uderzą w jego wyborców?