Powszechny aplauz, jaki wzbudził występ Karola Nawrockiego w Kanale Zero, pokazuje, że coś niezwykłego dzieje się z kampanią wyborczą.
Wybory prezydenckie. Czy inny kandydat powinien przepytywać pozostałych?
Zacznijmy od tego, że ten występ był niezwykle dziwny, i to w kilku wymiarach. Po pierwsze prowadził go inny zarejestrowany kandydat w wyborach prezydenckich, czyli założyciel Kanału Zero Krzysztof Stanowski. I nie był to pierwszy wywiad z innym kandydatem – wcześniej odwiedzali go Sławomir Mentzen, Grzegorz Braun czy Adrian Zandberg. Co nie zmienia faktu, że to jakieś kuriozum. Stanowski ogłosił, że idzie obnażać farsę, jaką są wybory prezydenckie, a swoim gościom zapewniał dość cieplarniane warunki.
Po drugie trudno tę rozmowę nazwać wywiadem, ponieważ bardziej przypominała sesję terapeutyczną. Prowadzącemu zależało na dobrej atmosferze, atakował swego rozmówcę z rzadka, raczej pozwalając mu długo mówić na rozmaite tematy i przeskakiwać między zagadnieniami.
Krzysztof Stanowski kilka razy wprowadził Karola Nawrockiego na minę
I właśnie ta forma – w internecie trwające dwie czy trzy godziny rozmowy to nic dziwnego – przypominająca skrzyżowanie podcastu z terapią, sprawiła, że widzowie mogli zobaczyć Nawrockiego innego niż podczas wystąpień publicznych. Był znacznie bardziej naturalny, swobodniejszy niż zwykle.
Czytaj więcej
Superpiątek debat w Końskich okazał się punktem zwrotnym kampanii prezydenckiej. Ujawnił słabości...