Artur Bartkiewicz: Wyciek do „The Atlantic”, czyli rządzący światem jak dzieci

Mojemu 12-letniemu synowi, który marzy o karierze youtubera, muszę dzień w dzień powtarzać, że powinien być bardzo ostrożny z umieszczaniem różnych informacji w sieci, ponieważ nigdy nie wiadomo, kto je zobaczy. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że takich samych lekcji powinienem udzielać wiceprezydentowi USA J. D. Vance'owi i sekretarzowi obrony tego kraju Pete'owi Hegsethowi.

Publikacja: 25.03.2025 11:41

J.D. Vance i Pete Hegseth

J.D. Vance i Pete Hegseth

Foto: REUTERS/Evelyn Hockstein

O potrzebie edukacji cyfrowej mówi się w naszym świecie 2.0 dużo i często, choć zazwyczaj na mówieniu się kończy. Najczęściej jednak dyskusja ta ma formę narzekania tzw. boomerów na tę okropną młodzież, która świata poza ekranem smartfona nie widzi i zamiast biegać za piłką tudzież spędzać długie godziny pod trzepakiem przenosi swoje młode życie do wirtualnej rzeczywistości. A tam – wiadomo: hejt, pedofilia, hakerzy, chińska inwigilacja, pornografia i inne plagi. A kiedy już dorośli sobie ponarzekają, otwierają skrzynkę e-mail i klikają w link umieszczony w alarmującym mailu, rzekomo od ich banku, padając ofiarą ataku phishingowego. Albo wdają się w e-mailowy romans z wirtualnym Bradem Pittem, tracąc dorobek życia. Albo wysyłają w konwersacji na prywatnym komunikatorze szczegółowe plany ataku na bliskowschodnie państwo.

Czytaj więcej

Czym jest Signal? Komunikator w sercu amerykańskiego skandalu

Ludzie z administracji Donalda Trumpa nie wiedzą tego, czego staram się nauczyć 12-latka

Kilka lat temu obserwowaliśmy z przerażeniem w Polsce tzw. aferę mailową, która dowiodła, że rządzący Polską używają prywatnych kont e-mailowych do wymiany informacji związanych z rządzeniem państwem, w tym takich, które mają charakter informacji niejawnych. Wtedy mogło się wydawać, że to taka polska specyfika – lata zaborów i okupacji oduczyły nas posłuszeństwa wobec różnego rodzaju zasad, procedur i regulaminów, promując improwizację jako metodę radzenia sobie z rzeczywistością.

Czytaj więcej

Hegseth zaprzecza, by wysyłał plany wojenne komunikatorem Signal. Atakuje dziennikarza

Przypadek czołowych przedstawicieli administracji Donalda Trumpa, którzy korzystają z publicznie dostępnego komunikatora internetowego do rozmów o przeprowadzeniu ataku na inne państwo, ba, za pośrednictwem tego samego komunikatora wysyłają szczegółowy plan ataku, wskazując cele i środki, jakich zamierzają użyć, pokazuje, że problem wykracza poza nasze polskie podwórko. Okazuje się bowiem, że ludzie, w rękach których są losy świata i którzy dysponują arsenałem atomowym zdolnym zakończyć historię naszej cywilizacji, nie przerobili tego, czego staram się nauczyć 12-latka.

Internet to przestrzeń publiczna, a to, co w nim zamieszczamy, może trafić do osób, do których nie chcemy, żeby trafiło. I owszem, Signal to komunikator zapewniający dość dużą dyskrecję. Ale, jak widać na przykładzie incydentu z „The Atlantic”, nie na tyle dużą, by chronić przed sytuacją, w której do rozmowy najważniejszych osób w państwie dodana zostanie przypadkowa osoba z listy kontaktów doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego. Nie chroni też przed sytuacją, w której jedna z kilkunastu osób uczestniczących w konwersacji np. zgubi telefon z aplikacją, za pomocą której decyduje o losach świata. Nieprzypadkowo systemy do wymiany informacji niejawnych są systemami całkowicie zamkniętymi.

Ludzie, w rękach których są losy świata i którzy dysponują arsenałem atomowym zdolnym zakończyć historię naszej cywilizacji, nie przerobili tego, czego staram się nauczyć 12-latka

Edukacja cyfrowa, lekcja numer jeden: W internecie nie jesteś sam

To w ogóle jedna z pierwszych lekcji, jakich powinno udzielać się w ramach edukacji cyfrowej. Możesz używać nowych technologii, będąc zupełnie sam, ale w momencie, gdy zaczynasz ich używać, nie jesteś już sam. Nie rozumie tego wiele dzieci. I, jak się okazuje, paru przedstawicieli administracji Donalda Trumpa, którzy biorą się do budowy nowego światowego ładu. Strach się bać.

O potrzebie edukacji cyfrowej mówi się w naszym świecie 2.0 dużo i często, choć zazwyczaj na mówieniu się kończy. Najczęściej jednak dyskusja ta ma formę narzekania tzw. boomerów na tę okropną młodzież, która świata poza ekranem smartfona nie widzi i zamiast biegać za piłką tudzież spędzać długie godziny pod trzepakiem przenosi swoje młode życie do wirtualnej rzeczywistości. A tam – wiadomo: hejt, pedofilia, hakerzy, chińska inwigilacja, pornografia i inne plagi. A kiedy już dorośli sobie ponarzekają, otwierają skrzynkę e-mail i klikają w link umieszczony w alarmującym mailu, rzekomo od ich banku, padając ofiarą ataku phishingowego. Albo wdają się w e-mailowy romans z wirtualnym Bradem Pittem, tracąc dorobek życia. Albo wysyłają w konwersacji na prywatnym komunikatorze szczegółowe plany ataku na bliskowschodnie państwo.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Zachowanie Grzegorza Brauna w Oleśnicy jest niewytłumaczalne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk zrywa z naiwnością liberałów. To realizm, a nie populizm
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Olaf Scholz i Donald Tusk w pułapce Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Pożegnanie z Olafem Scholzem w Warszawie. Może to nie był najgorszy kanclerz?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Każdy kandydat przed następną debatą musi sobie odpowiedzieć na jedno ważne pytanie