Wojna jest tylko kontynuacją polityki innymi środkami – głosił pruski generał Carl von Clausewitz w czasach, kiedy przez Europę przewalały się wojny napoleońskie. Dziś odkrycie Clausewitza prezentuje się studentom pierwszego roku nauk politycznych jako elementarz profesjonalnego uprawiania polityki. Powinno być więc dla każdego oczywiste.
Zastanawiam się, czy też dla Donalda J. Trumpa, amerykańskiego prezydenta, który wydaje się być zafiksowany na swojej myśli o konieczności przerwania konfliktu w Ukrainie za wszelką cenę. Zastanawiam się, bo zasada Clausewitza działa też w odwrotną stronę. Także polityka jest niczym innym tylko kontynuacją wojny innymi środkami. Świetnie rozumie to Władimir Putin. W tym sensie nie jest dla niego ważne, czy zamilkną metaforyczne strzelby; liczą się cele, jakie sobie postawił. A czy osiągnie je z bronią w ręku, czy wskutek działań politycznych, to już inna sprawa. Oczywiście, także dla niego osiągnięcie założonych celów bez wojennych strat jest lepszym rozwiązaniem. I nietrudno zauważyć, że w osiągnięciu tych właśnie celów, nie rozumiejąc Clausewitza, pomaga mu Trump.
Rozmowy USA–Rosja: Jakie są cele Putina w negocjacjach?
Jakie są cele Putina? W tej kwestii nie ma sekretów; Putin definiował je publicznie wielokrotnie. Problematyczne zostaje tylko pytanie o sekwencję zdarzeń i determinację. Innymi słowy: jak daleko się posunie i kiedy? Albo inaczej, jak daleko pozwoli mu posunąć się Zachód.
Co do celów sprawa jest jasna: odbudowa imperialnej Rosji w granicach zakreślonych w czasach Stalina. Pierwsza faza to likwidacja ukraińskiego buforu; czyli wymazanie niepodległościowych i prozachodnich aspiracji Ukrainy. Próbował tego dokonać „miękką polityką” rękami Wiktora Janukowycza i Partii Regionów. Nie udało się. Nie mając innej ścieżki, w 2014 roku sięgnął do arsenału polityki po środki, które przypisujemy „gorącym konfliktom wojennym”.
Czytaj więcej
Podczas "bezprecedensowego" spotkania Elona Muska na najwyższym szczeblu w Pentagonie, szef Tesli miał wezwać do ścigania każdego urzędnika Departamentu Obrony, który ujawniłby „złośliwie fałszywe informacje” na temat jego wizyty.