Bogusław Chrabota: Koniec wojny może być końcem Ukrainy

Obsesyjne upieranie się w kwestii prymatu zawieszenia broni wyprowadzi USA Donalda Trumpa na manowce. Niebezpiecznie przeciągająca się i nierozstrzygnięta wojna z Ukrainą jest z perspektywy Rosji niebezpiecznym precedensem. I dlatego Władimir Putin nie chce „odpuścić”.

Publikacja: 22.03.2025 12:10

Putin przeciąga rozmowy z Amerykanami dając światu do zrozumienia, że choć „pełen dobrej woli”, to j

Putin przeciąga rozmowy z Amerykanami dając światu do zrozumienia, że choć „pełen dobrej woli”, to jednak on stawia warunki

Foto: AFP

Wojna jest tylko kontynuacją polityki innymi środkami – głosił pruski generał Carl von Clausewitz w czasach, kiedy przez Europę przewalały się wojny napoleońskie. Dziś odkrycie Clausewitza prezentuje się studentom pierwszego roku nauk politycznych jako elementarz profesjonalnego uprawiania polityki. Powinno być więc dla każdego oczywiste.

Zastanawiam się, czy też dla Donalda J. Trumpa, amerykańskiego prezydenta, który wydaje się być zafiksowany na swojej myśli o konieczności przerwania konfliktu w Ukrainie za wszelką cenę. Zastanawiam się, bo zasada Clausewitza działa też w odwrotną stronę. Także polityka jest niczym innym tylko kontynuacją wojny innymi środkami. Świetnie rozumie to Władimir Putin. W tym sensie nie jest dla niego ważne, czy zamilkną metaforyczne strzelby; liczą się cele, jakie sobie postawił. A czy osiągnie je z bronią w ręku, czy wskutek działań politycznych, to już inna sprawa. Oczywiście, także dla niego osiągnięcie założonych celów bez wojennych strat jest lepszym rozwiązaniem. I nietrudno zauważyć, że w osiągnięciu tych właśnie celów, nie rozumiejąc Clausewitza, pomaga mu Trump.

Rozmowy USA–Rosja: Jakie są cele Putina w negocjacjach?

Jakie są cele Putina? W tej kwestii nie ma sekretów; Putin definiował je publicznie wielokrotnie. Problematyczne zostaje tylko pytanie o sekwencję zdarzeń i determinację. Innymi słowy: jak daleko się posunie i kiedy? Albo inaczej, jak daleko pozwoli mu posunąć się Zachód.

Co do celów sprawa jest jasna: odbudowa imperialnej Rosji w granicach zakreślonych w czasach Stalina. Pierwsza faza to likwidacja ukraińskiego buforu; czyli wymazanie niepodległościowych i prozachodnich aspiracji Ukrainy. Próbował tego dokonać „miękką polityką” rękami Wiktora Janukowycza i Partii Regionów. Nie udało się. Nie mając innej ścieżki, w 2014 roku sięgnął do arsenału polityki po środki, które przypisujemy „gorącym konfliktom wojennym”.

Czytaj więcej

Burza po "bezprecedensowym" spotkaniu Muska w Pentagonie. Padły żądania kar za ujawnienie "fałszywych informacji"

Inwazja w 2022 roku to nic innego tylko kolejny, logiczny z perspektywy Kremla, krok. Ale tu Putin zderzył się ze skutecznym oporem. Ukraina ani się nie poddała, ani nie padła w wycieńczającej wojnie. Obroniło ją bohaterstwo Ukraińców, determinacja władz w Kijowie i wsparcie Zachodu. Dla rozumiejących Clausewitza interpretacja tego zdarzenia nie zostawia niedomówień: skuteczna obrona Kijowa oznacza nic innego tylko klęskę Rosji i Putina. Nie tylko okazało się bowiem, że Putin nie poradził sobie z Ukrainą z użyciem ekstremalnej wersji polityki, jaką jest „gorąca wojna”, ale wydarzyła się rzecz gorsza. Po raz pierwszy od ponad wieku Rosja poniosła militarną porażkę w obrębie swojej sfery wpływów – precedensem dotąd była wojna polsko-bolszewicka z 1920 roku.

Skuteczna obrona Ukrainy to dla Rosjan dotkliwa porażka. Co może uratować Putina?

Dla jasności: w ciągu tych stu ostatnich lat Rosja wielokrotnie ponosiła polityczne porażki, jak choćby w latach 90., nie umiejąc zastopować rozpadu Związku Radzieckiego. Niemniej wtedy, kiedy decydowała się na użycie wojska, nie przegrywała. Właśnie dlatego przeciągająca się wojna z Ukrainą jest z perspektywy Kremla tak niebezpiecznym precedensem. I dlatego Putin nie chce „odpuścić”.

Co może uratować Putina? Tylko jedno. Kiedy nie da się wygrać wojny, zostaje osiągnięcie założonych celów środkami pozawojskowymi. Na taki scenariusz zaczyna powoli stawiać. I w tym może mu pomóc – nie wiadomo, czy do końca świadomie, Donald J. Trump.

Czytaj więcej

Paweł Kowal: Jestem przekonany, że Władimir Putin zaatakuje Polskę
Twoje Wybory kształtują przyszłość

Tylko 69
za 6 miesięcy dostępu do rp.pl

Subskrybuj

Na co liczy, prowadząc negocjacje, Putin? Na realizację tych samych celów, które sobie stawiał, podejmując marsz na Kijów. Ukraina ma się wyzbyć nadziei na integrację z Zachodem poprzez akcesję do NATO i UE. Ma się pogodzić z utratą terenów zajętych już przez Rosjan. I ma się zdemilitaryzować. A na koniec zgodzić się na zainicjowanie procesu politycznego, który wprowadzi ją ostatecznie i na stałe w orbitę politycznych wpływów Moskwy. Zero marzeń o wolności i demokracji.

Pobocznymi, ale równie ważnymi celami Putina są: zniesienie sankcji, normalizacja relacji z Zachodem, powrót do zasady „business as usual”, a także uniknięcie reparacji, odszkodowań za zniszczenia nad Dnieprem, zwrotu uprowadzonych obywateli i rozliczenia sprawców zbrodni wojennych. Opcja zerowa po stronie Kijowa. Opcja „plus” po stronie Moskwy.

Negocjacje z Donaldem Trumpem: jakimi kartami gra Putin?

Wszystko to pojawia się lub pojawi w trakcie negocjacji i największym koszmarem jest lub może być fakt, że Donald J. Trump pójdzie na te warunki za cenę zawieszenia broni. Tym samym parafuje polityczne zwycięstwo Putina i klęskę Wołodymyra Zełenskiego. Clausewitz – nic dodać, nic ująć.

Nie można – rzecz jasna – przesądzać finału negocjacji, ale już dziś widać, że Putin skutecznie podbija swoją pozycję negocjacyjną. Po pierwsze, przeciąga rozmowy z Amerykanami, dając światu do zrozumienia, że choć „pełen dobrej woli”, to jednak on stawia warunki. Nie jest arogancki wobec Trumpa, ale próbuje go ustawić w pozycji „proszącego o pokój”. Prócz opieszałości licytuje bardzo wysoko; jego warunek podjęcia rozmów o zawieszeniu broni dopiero po przerwaniu wsparcia wojskowego i kontrwywiadowczego dla Ukrainy jest oczywiście dla Kijowa nie do przyjęcia. Ale czy dla Trumpa? To się okaże.

Po raz pierwszy od ponad wieku Rosja poniosła militarną porażkę w obrębie swojej sfery wpływów – precedensem dotąd była wojna polsko-bolszewicka z 1920 roku

Podobnie z warunkami zaporowymi w kwestii sił rozjemczych. Rosjanie nie życzą sobie w ich składzie (po stronie ukraińskiej) jednostek NATO i państw europejskich. To warunek czysto rozbójniczy, acz znów nie wiadomo, czy dla Trumpa nie do przyjęcia. I sprawa ostatnia: Putin ewidentnie przygotowuje się do wzmocnienia swojej pozycji na terytoriach okupowanych. Właśnie tego dotyczy ogłoszone w ostatnich dniach prawo o „uregulowaniu” statusu Ukraińców w Rosji, także na terenach zagrabionych Ukrainie.

Czy nowe prawo w Rosji zapowiada kolejną fazę czystek?

Oto do 10 września Ukraińcy mają uregulować swój status lub opuścić kraj. Są to między innymi karta rezydenta zezwalająca na pobyt bezterminowo, legalną pracę oraz swobodny wjazd i wyjazd z kraju, oraz zezwolenie na pobyt czasowy (okres pobytu nie może przekroczyć łącznie 90 dni w ciągu każdego okresu 180 dni). To ewidentny wstęp do „wyczyszczenia” terenów okupowanych z obywateli Ukrainy pod sankcją czynności administracyjnych, czytaj: czystka etniczna. Jeśli do tego wszystkiego dodamy intensyfikację bombardowań i ataków dronami na ukraińskie miasta – wyraźnie widać, że Putin wzorcowo pręży przed Trumpem muskuły.

Czytaj więcej

Paweł Marczewski: Bezpieczna Ukraina w bezpiecznej Unii Europejskiej

Konkluzja? Wniosek pierwszy jest taki, że obsesyjne upieranie się w kwestii prymatu zawieszenia broi wyprowadzi Amerykanów na manowce. Wniosek drugi – europejscy partnerzy Ukrainy muszą wywrzeć wszelką presję na Trumpa, by ten wstrzymał się z ideą „normalizacji” relacji z Rosją i zrezygnował z idei pokoju „za wszelką cenę”. Po trzecie, Europa musi zrobić wszystko, by utrzymać Ukrainę po stronie Zachodu. To nasza i ukraińska obronność, przyspieszona integracja z Unią i forsowne inwestycje nad Dnieprem. Ukraina utrzyma niepodległość tylko dzięki sukcesowi gospodarczemu, który przekona jej obywateli, że warto wrócić nad Dniepr i walczyć o demokrację w niepodległej ojczyźnie. Tego możemy dokonać bez Waszyngtonu. To plan minimum. Za to w naszym zasięgu.

Wojna jest tylko kontynuacją polityki innymi środkami – głosił pruski generał Carl von Clausewitz w czasach, kiedy przez Europę przewalały się wojny napoleońskie. Dziś odkrycie Clausewitza prezentuje się studentom pierwszego roku nauk politycznych jako elementarz profesjonalnego uprawiania polityki. Powinno być więc dla każdego oczywiste.

Zastanawiam się, czy też dla Donalda J. Trumpa, amerykańskiego prezydenta, który wydaje się być zafiksowany na swojej myśli o konieczności przerwania konfliktu w Ukrainie za wszelką cenę. Zastanawiam się, bo zasada Clausewitza działa też w odwrotną stronę. Także polityka jest niczym innym tylko kontynuacją wojny innymi środkami. Świetnie rozumie to Władimir Putin. W tym sensie nie jest dla niego ważne, czy zamilkną metaforyczne strzelby; liczą się cele, jakie sobie postawił. A czy osiągnie je z bronią w ręku, czy wskutek działań politycznych, to już inna sprawa. Oczywiście, także dla niego osiągnięcie założonych celów bez wojennych strat jest lepszym rozwiązaniem. I nietrudno zauważyć, że w osiągnięciu tych właśnie celów, nie rozumiejąc Clausewitza, pomaga mu Trump.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ameryka Trumpa już nie udaje i mówi o Grenlandii językiem Putina
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Komentarze
Michał Płociński: Rafał Trzaskowski na autostradzie do Pałacu Prezydenckiego? Niekoniecznie
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: „Dojrzewanie” to przerażający serial o utracie dziecka
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Tusk nie chciał oddać połowy Polski Rosji, PiS nie był przeciw Tarczy Wschód
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk prowokuje, PiS się zakiwał, a Jarosław Kaczyński jest delulu
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście