Polemika, jaka wywiązała się pomiędzy twardogłowymi zwolennikami MAGA (Make America Great Again) a dwoma faworytami Trumpa, którzy mają się zająć deregulacją państwa, Elonem Muskiem i Vivkiem Ramaswamym, pokazuje, z jakimi przeciwnościami będzie musiał sobie poradzić już niedługo 47. prezydent Stanów Zjednoczonych.
Zaczęło się od wpisu Ramaswamy'ego, który dość kategorycznie rozstrzygnął, że: amerykańscy robotnicy są „za głupi", żeby zajmować wyższe stanowiska menedżerskie w amerykańskich firmach. Jego zdaniem „Ameryka zbyt długo ceniła przeciętność ponad doskonałość”. Oczywiste staje się więc – zdaniem Ramaswamy'ego – otwarcie granic Stanów Zjednoczonych dla wykwalifikowanych pracowników z zagranicy.
Vivek Ramaswamy idzie na wojnę z wyborcami Donalda Trumpa w sprawie migracji
Wpis rozpętał burzę, a faworyta Trumpa dotknął masowy hejt ze strony lojalnych wyznawców programowego izolacjonizmu prezydenta elekta. W sukurs Ramaswamemu pospieszył szybko Elon Musk, który napisał: „Powodem, dla którego jestem w Ameryce wraz z tak wieloma kluczowymi ludźmi, którzy zbudowali SpaceX, Teslę i setki innych firm, które uczyniły Amerykę silną, jest H1B”. „Cofnijcie się i wyp... [we wpisie przekleństwo jest w całości wielkimi literami]. Pójdę w tej sprawie na wojnę, której sobie nie wyobrażacie”.
H1B to rodzaj wizy, która umożliwia obcokrajowcowi pracę w USA ze względu na unikalne umiejętności potrzebne lokalnej gospodarce. Paradoksem jest, że obaj „deregulatorzy” Trumpa – pierwszy, urodzony już w Stanach Hindus, drugi, urodzony w RPA – znaleźli się w Stanach i funkcjonują biznesowo dzięki takim właśnie wizom.