Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro kontra komisja śledcza. Jedno nie powinno umknąć naszej uwadze

Oceniając, kto wygrał na punkty starcie między Zbigniewem Ziobrą a uosabianą przez komisję śledczą ds. Pegasusa koalicją rządzącą, warto zwrócić uwagę, jak zachował się „ten trzeci”.

Publikacja: 01.02.2025 09:05

Przemysław Wipler

Przemysław Wipler

Foto: PAP/Paweł Supernak

Piątkowe wydarzenia miały bowiem bohatera trzeciego planu. Symptomatyczny jest obrazek, gdy po zamknięciu obrad przez przewodniczącą komisji Magdalenę Srokę za długim stołem pozostał jeden samotny poseł – Przemysław Wipler z Konfederacji. Jego roli w politycznym teatrze, jaki obserwowaliśmy w piątek, nie wolno bagatelizować.

Przemysław Wipler podrzuca PiS-owi i Zbigniewowi Ziobrze zdanie: „szybko kończymy, bo zaraz tu wejdzie”

To bowiem Wipler wobec bojkotowania komisji śledczej przez jej członków z PiS od momentu, gdy Trybunał Konstytucyjny uznał, że zakres działania komisji jest niezgodny z konstytucją, przedstawił wizję działań komisji korzystną dla Ziobry. To on zasuflował zdanie: „szybko kończymy, bo zaraz tu wejdzie”, które dobrze zgrywa się z narracją Ziobry przekonującego, że komisja się go bała. Nie stanął po stronie byłego ministra sprawiedliwości, ale zrównał jego polityczne popisy z działaniami komisji, której też – jak wynika ze słów posła – zależy głównie na politycznych igrzyskach.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Czy Zbigniew Ziobro może zeznawać z aresztu w Białołęce?

Postawa Wiplera jest ważna z dwóch powodów. Po pierwsze – wyborcy Konfederacji w najbliższych miesiącach odegrają bardzo ważną rolę. Jeśli Sławomir Mentzen nie zaliczy w kampanii jakiejś dużej wpadki, zapewne zakończy pierwszą turę wyborów prezydenckich na trzecim miejscu, z dwucyfrowym wynikiem. I od tego, jak zachowa się w drugiej turze jego elektorat, będzie w dużej mierze zależeć wynik wyborów prezydenckich. Po drugie – postawa Wiplera pokazuje, jak na spolaryzowanej scenie politycznej ustawia się Konfederacja.

Zbigniew Ziobro kontra komisja śledcza. Co zobaczył w piątek wyborca Konfederacji?

Wyborcy Konfederacji, którzy nie są tak bardzo zaangażowani emocjonalnie w spór KO (i jej koalicjantów) z PIS jak żelazne elektoraty tych partii, zobaczyli w piątek obrazek, na którym aparat państwa nie potrafił przeszkodzić Zbigniewowi Ziobrze w odegraniu polityczno-medialnego przedstawienia, bezradni policjanci stali przed domem byłego ministra i co jakiś czas naciskali dzwonek, a on sam brylował na antenie Telewizji Republika i wyszedł do funkcjonariuszy wtedy, kiedy sam o tym postanowił. Dla miłośników państwa, które nie obejmuje wiele sfer życia, ale tam, gdzie jest aktywne, ściska mocno, był to niewątpliwie dowód na – powiedzmy eufemistycznie – umiarkowaną sprawczość rządu Donalda Tuska. Gdy rok temu Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali zatrzymani w Pałacu Prezydenckim, państwo dało pokaz swojej siły. W sprawie Ziobry okazało jednak słabość.

Mało tego: gdy już można było Ziobrę przesłuchać i wyjaśnić aferę, która jest bulwersującym przykładem nadużycia władzy przez rząd PiS, komisja – jak przekonuje Wipler – zrobiła wszystko, by go nie przesłuchać. Wyborca Konfederacji to wyborca zmiany – on chce zdecydowanych działań, które odmienią państwo funkcjonujące – jego zdaniem – źle. Jeśli wyciągnął – m.in. dzięki temu, co mówi Wipler – jakieś wnioski z piątkowych wydarzeń, to takie, że z partiami obecnej koalicji o zdecydowane działania może być trudno. Bo albo nie umieją, albo nie chcą, a być może i jedno, i drugie.

Zbigniew Ziobro na tym tle może się jawić jako znacznie skuteczniejszy – nie chciał być doprowadzony na przesłuchanie na warunkach komisji i nie został. Teraz wszystko znów uwikła się w sądowo-sejmowe procedury, a Ziobro będzie chodził po mediach i opowiadał, że Donald Tusk się go boi. Dla obserwującego wszystko z dystansu wyborcy nie jest to z pewnością wygrana obecnie rządzących.

Postawa Wiplera pokazuje, jak na spolaryzowanej scenie politycznej ustawia się Konfederacja

Z kolei sama Konfederacja znów wysyła delikatny sygnał PiS-owi, że choć dystansuje się wobec obu stron politycznego sporu, to jednak wobec obecnej koalicji rządzącej dystansuje się nieco bardziej. Stosunek Konfederacji do PiS nie jest tak oczywisty, jak się niektórym wydaje. Trudno np. wyobrazić sobie rząd na czele z Mateuszem Morawieckim, do którego weszłaby partia, która politykę państwa w czasie epidemii covid uważała za podeptanie praw obywatelskich, a rozdawnictwo świadczeń i kolejne tarcze – nieomal za socjalizm. Ale rząd „nowego otwarcia” np. z Przemysławem Czarnkiem w roli premiera? Tu mogłoby otworzyć się pole do negocjacji. I na pewno jest ono większe niż z KO.

I to właśnie, biorąc pod uwagę postawę Konfederacji, sprawia, że Ziobro może uznać, iż wygrał to starcie na punkty.

Piątkowe wydarzenia miały bowiem bohatera trzeciego planu. Symptomatyczny jest obrazek, gdy po zamknięciu obrad przez przewodniczącą komisji Magdalenę Srokę za długim stołem pozostał jeden samotny poseł – Przemysław Wipler z Konfederacji. Jego roli w politycznym teatrze, jaki obserwowaliśmy w piątek, nie wolno bagatelizować.

Przemysław Wipler podrzuca PiS-owi i Zbigniewowi Ziobrze zdanie: „szybko kończymy, bo zaraz tu wejdzie”

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Estera Flieger: Czarnek, nazywając Zełenskiego głupkiem, mówi Trumpem. A coś od siebie?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Polska prawica po deklaracji Zełenskiego – czy można się jeszcze bardziej skompromitować
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Elon Musk wyprowadzi USA z NATO?
Komentarze
Estera Flieger: Chłopski rozum Karola Nawrockiego. Co jest groźne dla Rafała Trzaskowskiego?
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy bezpieczeństwo Polski może zależeć od dobrego humoru Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”