Deklaracja Radosława Sikorskiego, że do Waszyngtonu poleci – bez zgody prezydenta – Bogdan Klich, to sygnał, że wojna o ambasadorów rozkręca się w najlepsze. Obecnego ambasadora w USA Marka Magierowskiego, podobnie jak kilku innych, MSZ wezwał do powrotu do końca tego miesiąca. Już wcześniej wezwano Tomasza Szatkowskiego, którego do reprezentowania Polski w NATO wysłał PiS.
Czytaj więcej
Senator Bogdan Klich w najbliższych tygodniach przyjedzie do Waszyngtonu i obejmie kierownictwo nad polską ambasadą w USA - poinformował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w rozmowie z radiem RMF FM. Klich ma przybyć do USA bez akceptacji prezydenta Andrzeja Dudy, który zapowiedział, że nie zgodzi się na tę kandydaturę.
Oczywiście nowa koalicja ma pełne prawo wziąć odpowiedzialność za politykę zagraniczną i prezydent nie powinien tego blokować. Wszak wyłoniona w wyborach 15 października większość złożyła również deklaracje dotyczące zmiany polityki zagranicznej, rząd musi więc mieć możliwość korekty tej polityki poprzez zmiany kadrowe. Konstytucja wymaga tu współdziałania z prezydentem. A jeśli on nie będzie chciał współpracować, rząd może korzystać ze środków awaryjnych – takich jak odwołanie ambasadora i powołanie chargé d’affairs, który pod nieobecność ambasadora kieruje pracami ambasady. Ale to wiąże się z pewnymi kosztami.
Dlaczego rząd odwołał ambasadora przy NATO Tomasza Szatkowskiego
Kłopotem nie jest więc to, że rząd wymienia ambasadorów, ale sposób, w jaki to robi. Przyjrzyjmy się dwóm przypadkom. Pierwszy to sprawa polskiego przedstawiciela przy NATO. Rząd chciał go odwołać przed szczytem NATO. Andrzej Duda się na to nie zgodził, przypominając, że mający objąć to stanowisko Jacek Najder był ambasadorem przy NATO aż do szczytu w Warszawie w 2016 r. i nawet rząd PiS nie chciał go odwoływać w trakcie przygotowania się do tej ważnej imprezy. Jednak obóz władzy zdecydował się na ruch w stylu swoich poprzedników – otóż na Szatkowskiego rzucono cień podejrzeń o współpracę z Rosjanami. Z mównicy sejmowej atakował go osobiście Donald Tusk. Tajne materiały przekazane prezydentowi Andrzej Duda wyśmiał. Ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Choć ich powagę podważał na łamach Onetu specjalista od dyplomacji tego serwisu Witold Jurasz.
Na poparcie tez wysuwanych przez KO wypuszczono przeciek o badaniu wariografem, którego miał nie przejść Szatkowski. Ale nie było ono związane z dopuszczeniem do tajemnic państwowych, ale rozgrywką wewnątrz PiS. Sam Szatkowski zapowiedział, że będzie walczył o swoje imię w sądach. Przy okazji doszło do jakiegoś komunikacyjnego paradoksu. Donald Tusk stwierdził, że Tomasz Szatkowski o mało co nie został wiceszefem NATO, a MSZ kolportował wersję, według której nie miał na to żadnych szans. To dobry przykład używania każdego dostępnego argumentu w wojnie ambasadorskiej.