Obrazki spod Sejmu zbitych w grupę ochronną posłów PiS starających się na teren parlamentu wprowadzić swoich partyjnych kolegów, którym w wyniku prawomocnego wyroku sądu wygasły mandaty poselskie, pachną puczem. Na szczęście słabo przygotowanym i nieprzemyślanym, zgodnie ze staropolską zasadą „my z synowcem na przedzie i jakoś to będzie”.
Po co PiS zorganizował szturm na Sejm
Ale politycy PiS raczej nie liczyli poważnie na to, że straż marszałkowska się zagapi, a Szymon Hołownia nie zauważy, że w ławach poselskich siedzą osoby nieuprawnione. Chodziło o zrobienie zamieszania, o komunikat dla własnych wyborców, że PiS nadal walczy, i o podtrzymanie opowieści o posłach niesłusznie pozbawionych mandatu. Jeśli historia Kamińskiego i Wąsika ma być paliwem wyborczym w kolejnej kampanii, to trzeba o jej rozwój zadbać, żeby elektorat nie zapomniał. A że nie ma co liczyć już na media publiczne, PiS postanowił grać ciałem, co w przypadku postawnego Macieja Wąsika udało się całkiem nieźle. Przedarł się przez kordony i dotarł do drzwi Sejmu.
Czytaj więcej
Przed posiedzeniem Sejmu posłowie PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, zebrali się przed Pomnikiem Bohaterów Armii Krajowej, przed Sejmem. Towarzyszyli im Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, których mandaty poselskie wygasił Szymon Hołownia. Posłowie PiS próbowali wprowadzić Kamińskiego i Wąsika do Sejmu.
Jeszcze we wtorek przedstawiciele Sejmu deklarowali, że obaj panowie mogą wejść, jeśli odbiorą legitymacje byłych posłów. To jednak byłoby z ich strony przyznaniem, że wyrok sądu działa. Woleli więc odegrać sceny bitewne i przy okazji ugruntować wśród publiczności wizerunek bojowców, którzy straży marszałkowskiej się nie kłaniają. Przyda się w kampanii do parlamentu europejskiego.