Artur Bartkiewicz: "Zielona granica" Agnieszki Holland: Kto powinien czuć wyrzuty sumienia?

Wbrew narracji rządu "Zielona granica" Agnieszki Holland nie jest ciosem wymierzonym w godność polskiego munduru ani w dobre imię polskich pograniczników. To historia o tym, z czym nie radzi sobie cała nasza europejska wspólnota - o kryzysie migracyjnym w jego ludzkim wymiarze.

Publikacja: 24.09.2023 08:18

Kadr z filmu "Zielona granica"

Kadr z filmu "Zielona granica"

Foto: YouTube

Podjąłem ryzyko zostania wykluczonym ze wspólnoty narodowej, przed czym w piątek przestrzegał Jarosław Kaczyński i postanowiłem pójść do kina na najnowszy film Agnieszki Holland. I przekonałem się, że wbrew recenzji prezesa PiS film nie jest wcale "haniebnym" obrazem polskiej straży granicznej, rosyjską propagandą, ba - on nawet nie do końca dotyczy Polski, bo choć wydarzenia opisane w filmie rozgrywają się w naszym kraju, to jednak są one przyczynkiem do pokazania jak dwuznaczna moralnie jest cała polityka migracyjna UE. 

"Zielona granica": Wstrząsający film

Gdybym miał opisać film Holland jednym słowem, to byłoby to pewnie słowo "wstrząsający". Reżyserka ukazuje dramat rozgrywający się jesienią 2021 roku, ale trwający na mniejszą skalę do dziś, przez pryzmat jednostek starających się spełnić sen o lepszym życiu i przedostać przez granicę Unii Europejskiej. I oto widzimy syryjską rodzinę z trójką dzieci, którą wielka polityka i wojna hybrydowa jaką Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenko wypowiedzieli Unii Europejskiej wpycha w próżnię lasów i bagien między Polską a Białorusią. To już nie są abstrakcyjne liczby w raportach Straży Granicznej o udaremnionych próbach nielegalnego przekroczenia polskiej granicy, ale żywi ludzie, którzy marzą o życiu z dala od wojny, która od dekady niszczy ich kraj. Trudno zachować obojętność, gdy zobaczy się w praktyce na czym polegają pushbacki. Zwłaszcza, że - wbrew temu o czym próbuje przekonywać PiS w kolejnych spotach - do Europy nie ciągną sami młodzi mężczyźni.

Czytaj więcej

Haszczyński, ty świnio

Polscy pogranicznicy i żołnierze są też ofiarami tego dramatu. I zachowują się wobec niego bardzo różnie - bo ludzie są różni. Niektórzy są okrutni, przelewając całą swoją złość i frustrację z powodu konieczności pełnienia trudnej służby na atakowanej hybrydowo granicy na imigrantów. Inni okazują imigrantom współczucie wykonując rozkazy. Pogranicznik, któremu reżyserka poświęca najwięcej uwagi na naszych oczach przechodzi metamorfozę - od obojętności wobec istoty swojej służby do czegoś więcej niż współczucia, czemu wyraz daje w jednej z ostatnich scen filmu. Na pewno nie jest to obraz czarno-biały. To nie jest film o złej straży granicznej.

Owszem, film kilka razy ociera się o polską politykę w zupełnie niepotrzebny, moim zdaniem, sposób, bo odbiera to obrazowi wymiar uniwersalny. Film niczego by nie stracił - co więcej, w moim odczuciu zyskałby - gdyby nie padły w nim nazwiska Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika, Zbigniewa Ziobry, gdybyśmy nie widzieli na ekranie telewizora w jednej ze scen Mariusza Błaszczaka i Mateusza Morawieckiego i gdyby wyciąć z niego uwagi bohatera granego przez Macieja Stuhra o Marszu Niepodległości. Zwłaszcza, że za problem, który opisuje Holland, trudno obarczyć odpowiedzialnością polski rząd, skoro same bohaterki, aktywistki pomagające uchodźcom, przypominają w jednej ze scen, że znacznie więcej osób ginie na Morzu Śródziemnym, u południowych wrót Europy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: „Zielona granica”. Ile nienawiści potrzebuje PiS, by wygrać wybory

"Zielona granica": Wielkie słowa i żywi ludzie

Jest to bowiem film o tym, że - jak mówi jeden z imigrantów na granicy - osoby, które mają "g....ne paszporty" nie mają dostępu do naszego, lepszego świata, twierdzy Europa, w której okopujemy się broniąc swojego dobrobytu za cenę życia tych, którzy szturmują granice tej twierdzy. I z sytuacji tej nie ma dobrego wyjścia - widzieliśmy jak skończyło się szersze uchylenie wrót do naszej twierdzy w 2015 roku. Ale widzimy też jak wygląda zatrzaskiwanie tych wrót - czy to na granicy Polski z Białorusią, czy na Morzu Śródziemnym. I musimy mieć w tyle głowy, gdy rozprawiamy o polityce migracyjnej, wojnach hybrydowych, uchodźcach, imigrantach, bezpieczeństwie - wszystkich tych równie wielkich, jak ogólnych tematach, że gdzieś tam, u podstaw są ludzie tacy jak my, tyle że ze wspomnianymi gorszymi paszportami.

Polscy pogranicznicy i żołnierze są też ofiarami tego dramatu

A strach i cierpienie nie mają narodowości ani wyznania.

Podjąłem ryzyko zostania wykluczonym ze wspólnoty narodowej, przed czym w piątek przestrzegał Jarosław Kaczyński i postanowiłem pójść do kina na najnowszy film Agnieszki Holland. I przekonałem się, że wbrew recenzji prezesa PiS film nie jest wcale "haniebnym" obrazem polskiej straży granicznej, rosyjską propagandą, ba - on nawet nie do końca dotyczy Polski, bo choć wydarzenia opisane w filmie rozgrywają się w naszym kraju, to jednak są one przyczynkiem do pokazania jak dwuznaczna moralnie jest cała polityka migracyjna UE. 

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich