Choć od wielu lat jestem obecny na platformach społecznościowych, takiego poziomu emocji, jak przy okazji filmu Agnieszki Holland „Zielona granica” naprawdę nie pamiętam.
Skąd się bierze bezprecedensowy hejt na Agnieszkę Holland?
Pokazują to też twarde dane. Według raportu Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych ostatniej doby zasięg wzmianek o „Zielonej granicy” wyniósł 77 milionów. To oznacza, że statystycznie każdemu użytkownikowi Internetu w Polsce w ciągu ostatnich 24 godzin informacja, komentarz lub jakiś wpis dotyczący filmu Holland wyświetlił się 2,2 razu. I nie chodzi wyłącznie o liczby, ale o emocjonalne nasycenie obecnej sytuacji.
Czytaj więcej
Nie ma podstaw do nakazu wyświetlania rządowych spotów przed "Zieloną granicą" Agnieszki Holland. Kina mogą odmawiać ich wyświetlania nawet jako płatnej reklamy.
Odpowiada za to wyłącznie Prawo i Sprawiedliwość, które postanowiło wciągnąć ten film do swojej kampanii wyborczej, doskonale wiedząc, że podniesienie poziomu emocji jest dla tej partii korzystne. Dlaczego widzę winę po stronie PiS? Wszak to twórcy filmu zdecydowali, że będzie miał on premierę na trzy tygodnie przed wyborami. To prawda, tyle że twórcy tego filmu nie są politykami, nie kandydują w wyborach. Film nie powstał też na zlecenie opozycji, co biednym wyborcom usiłuje wmówić propaganda prorządowa. Być może twórcy filmu podjęli błędną decyzję, nie spodziewając się takiego cynizmu ze strony rządzących.
Dlaczego Jarosław Kaczyński zwołał konferencję prasową by osobiście zaatakować „Zieloną Granicę” i oskarżyć jej obrońców o zdradę?
Specjalną konferencję na temat filmu Agnieszki Holland zorganizował prezes PiS Jarosław Kaczyński zarzucając reżyserce nienawiść do Polski i przygotowywanie gruntu pod przymusową relokację uchodźców i zburzenie bariery na granicy.