Jednostronne wprowadzenie embarga przez jedną ze stron wymiany handlowej i ostra retorsja zastosowana przez stronę drugą mogą być początkiem wojny handlowej. Ale czy to już wojna? Można się spierać, ale niewątpliwie, jeśli zapowiedziane przez ukraińskiego ministra Tarasa Kaczkę embargo na polskie produkty rolne wejdzie w życie, w relacjach między Warszawą i Kijowem pojawi się nie tylko zgrzyt, ale też realny problem, który może zmienić logikę wzajemnych stosunków.
Przede wszystkim trochę się dziwię Ukraińcom. Powinni rozumieć, że nie są jeszcze w UE. Otwarcie europejskiego rynku na ich produkty to przywilej, a nie zapisany w jakichś traktatach obowiązek Brukseli. Należy umiejętnie z niego korzystać, a nie robić sobie wrogów z najbliższych sąsiadów. Ukraina, której wysiłki wojenne najszczerzej jak można na tych łamach wspieramy, to kraj, który z wojny próbuje uczynić mechanizm szantażu moralnego. Walka z Rosjanami ma uzasadniać zgodę na wszystko, czego oczekuje od krajów demokratycznych prezydent Zełenski.
Czytaj więcej
Po piątkowym zakazie importu ukraińskich zbóż posypały się groźby ukraińskiego embarga na warzywa i kolejnych zakazów z Polski. Sytuacja eskaluje bardzo szybko.
Doskonale rozumiem jego logikę, w sumie nie ma wyjścia, musi „iść na całość”. Niemniej, światowa polityka to skomplikowana gra interesów, w której nie zawsze da się wygrać maksimum, a zamiast miliona w zamkniętym sejfie może trafić się „zonk”. W tym sensie Zełenski przeszarżował na forum ONZ, a decyzja o retorsjach związanych z polskim embargiem może być dla Kijowa fatalna. Stać się początkiem reakcji łańcuchowej, która poróżni oba kraje na długo. Tym bardziej że ukraińskie zboże na polskim rynku rzeczywiście może wywołać problemy społeczne i gospodarcze oraz że mamy finał kampanii wyborczej. A ten jest wręcz idealnym środowiskiem do eskalowania emocji.
Czytaj więcej
Nikt nie chce by Ukraina wdrażała żadnych arbitralnych decyzji z jakiegokolwiek powodu wobec polskiej granicy. Dlatego tego samego oczekujemy od Polski - mówi Taras Kaczka, wiceminister ekonomii, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".