Jerzy Haszczyński: Szczyt NATO w Wilnie, czyli Bukareszt po lekkim liftingu

Bezpieczeństwo we własnym gronie to za mało. A w sprawie bezpieczeństwa Ukrainy na szczycie NATO w Wilnie nie wydarzyło się nic przełomowego.

Aktualizacja: 13.07.2023 04:20 Publikacja: 12.07.2023 21:00

Obietnice złożone Kijowowi nie wybiegają poza to, co słyszał dotychczas

Obietnice złożone Kijowowi nie wybiegają poza to, co słyszał dotychczas

Foto: AFP

Jeżeli spojrzeć na NATO w dzisiejszym gronie, to po wileńskim szczycie może się ono uważać za bezpieczniejsze. Ma się doczekać setek tysięcy żołnierzy czekających w pełnej gotowości do odparcia ewentualnego ataku. I więcej wojsk z zachodnich krajów na wschodniej flance. Ma też niedługo liczyć 32 członków, a Morze Bałtyckie stać się niemal wewnętrznym akwenem sojuszu. Na wielkie wiwatowanie z okazji przyjęcia tego 32. państwa członkowskiego – posiadającej sprawną armię i rozwinięty przemysł zbrojeniowy Szwecji – przyjdzie jeszcze czas, gdy turecki parlament przegłosuje, co trzeba. Inszallah.

Szczyt NATO w Wilnie: Żadnych nowych obietnic dla Ukrainy

Z wymienionych powodów możemy się w swoim gronie szczycić wileńskim szczytem i nazywać go historycznym. Także dla Polski. Jednak bezpieczeństwo we własnym gronie to za mało. Jego przyszłość kształtuje się też poza nim, na wielkiej wojnie na wschodzie.

Czytaj więcej

Szczyt NATO w Wilnie. Dla Ukrainy pomoc G7 zamiast Sojuszu

A w sprawie bezpieczeństwa Ukrainy w Wilnie nie wydarzyło się nic przełomowego. Obietnice złożone Kijowowi nie wybiegają poza to, co słyszał dotychczas: pomoc militarna, finansowa, pomoc w zakresie szkoleń. Mimo że ma być większa, ta militarna zaś skuteczniejsza niż dotąd. Zapewne wciąż jednak niewystarczająca, by wygnać najeźdźcę z całego terytorium Ukrainy. Co oznacza, że o prawdziwych gwarancjach bezpieczeństwa, tych związanych ze wstąpieniem do NATO, Kijów długo nie będzie mógł marzyć. Za długo. Nawet wieloletnie wsparcie zbrojeniowe nie jest gwarancją bezpieczeństwa, choć tak optymistycznie bywa przedstawiane.

Kreml zrobi wszystko, by nie dopuścić do „przyszłości Ukrainy w NATO”

Politycznie jesteśmy na poziomie szczytu NATO w Bukareszcie, który odbył się 15 lat temu. Sformułowanie, że Ukraina „zostanie członkiem NATO”, zmieniło się w oficjalnym dokumencie na „przyszłość Ukrainy jest w NATO” i nawet nikt nie ukrywa, że to jedynie potwierdzenie oferty z 2008 roku, jest o tym mowa w następnym zdaniu. Skromny lifting, biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się przez te lata.

Ukraina w NATO? Kijów czeka poza poczekalnią

Wypadła jeszcze konieczność odstania w poczekalni do członkostwa, czyli Membership Action Plan (MAP). Kijowowi na bukareszteńskim szczycie nie zaoferowano MAP, teraz nie będzie musiał stać w tej poczekalni, ale poczeka poza nią. Najpierw na zakończenie wojny, co w pełni uzasadnione, a potem na przekonanie wszystkich członków, że spełnia warunki.

Czytaj więcej

Szczyt NATO w Wilnie: Ukraina dostanie gwarancje bezpieczeństwa

W Bukareszcie pod drzwiami, za którymi o MAP dla Ukrainy rozmawiali przywódcy sojuszu, stała zaniepokojona delegacja rosyjska. Kamień jej z serca spadł, gdy się dowiedziała, że skończyło się bez MAP, ale z formułką, że Ukraina kiedyś „zostanie członkiem NATO”. W Wilnie delegacji rosyjskiej nie było, ale też może być zadowolona.

Kreml zrobi wszystko, by nie dopuścić do „przyszłości Ukrainy w NATO”, prowadząc wojnę w nieskończoność.

Skromniejsza wersja, na razie nierozważana głośno w Moskwie, to odległa w czasie przyszłość Ukrainy w NATO, ale bardzo okrojonej. Pozwolenie Rosji na bezkarność i zmienianie granic nie oznaczałoby jednak większego bezpieczeństwa. Także dla tych, którzy dzisiaj ogłaszają historyczny sukces wileńskiego szczytu NATO.

Jeżeli spojrzeć na NATO w dzisiejszym gronie, to po wileńskim szczycie może się ono uważać za bezpieczniejsze. Ma się doczekać setek tysięcy żołnierzy czekających w pełnej gotowości do odparcia ewentualnego ataku. I więcej wojsk z zachodnich krajów na wschodniej flance. Ma też niedługo liczyć 32 członków, a Morze Bałtyckie stać się niemal wewnętrznym akwenem sojuszu. Na wielkie wiwatowanie z okazji przyjęcia tego 32. państwa członkowskiego – posiadającej sprawną armię i rozwinięty przemysł zbrojeniowy Szwecji – przyjdzie jeszcze czas, gdy turecki parlament przegłosuje, co trzeba. Inszallah.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich