Bogusław Chrabota: Wyciągnijmy wnioski z wyroku na zabójcę Pawła Adamowicza

Z perspektywy społecznej ważne jest, by wyrok skazujący zabójcę Pawła Adamowicza był napomnieniem i ostrzeżeniem; byśmy właściwie zrozumieli jego przesłanie: demokracja ma być gwarantem wspólnych wartości, a nie ścieżką do nienawiści.

Publikacja: 16.03.2023 12:36

Prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, prezydentka Łodzi Hanna Zdanowska oraz prezydent Sopotu J

Prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, prezydentka Łodzi Hanna Zdanowska oraz prezydent Sopotu Jacek Karnowski składają kwiaty przed tablicą pamięci prezydenta Pawła Adamowicza w trzecią rocznicę jego śmierci, 13 stycznia

Foto: PAP/Marcin Gadomski

Przewodnicząca składu orzekającego w sprawie o zabójstwo Pawła Adamowicza, sędzia Aleksandra Kaczmarek, mówiąc przy odczytywaniu wyroku, że Stefan W. „popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski od czasu dwudziestolecia międzywojennego”, słusznie przywołała historię. Zbrodnia ta niestety miała precedens, a ten odnosi się do morderstwa w grudniu 1922 r. prezydenta Gabriela Narutowicza.

Analogii jest na nasze nieszczęście bardzo wiele; grunt dla obu zbrodni przygotowały media, a zabójcą powodowała osobista nienawiść do polityków. Jeszcze gorsze były następstwa tej pierwszej zbrodni; o ile w pierwszej chwili wstrząsnęła klasą polityczną młodego państwa, o tyle na dłuższą metę nikt nie wyciągnął z niej wniosków. Dzieje II Rzeczypospolitej pełne były agresji, brutalności, politycznych mordów, a nawet doświadczyły zamachu stanu.

Czytaj więcej

Zabójstwo Pawła Adamowicza: Stefan Wilmont skazany na dożywocie

Mam wrażenie, że – mimo, iż dojrzalsi o stulecie – nie poradziliśmy sobie z samymi sobą także po śmierci prezydenta Gdańska. Mimo chwili refleksji i pewnie wielu osobistych postanowień w dniu pogrzebu Pawła Adamowicza w Bazylice Mariackiej, w kolejnych latach polska polityka coraz bardziej się brutalizowała. Dziś, cztery lata później, mając na sumieniu kolejną ofiarę w osobie syna szczecińskiej posłanki PO, stajemy wobec – zapowiadającej się na wyjątkowo trudną – kampanii wyborczej. Jak może być agresywna, jak polaryzująca, widzimy po temperaturze dyskusji wokół kwestii możliwych (choć nie do końca potwierdzonych) zaniedbań Karola Wojtyły w sprawach pedofilskich. Okrucieństwo tej debaty, zwłaszcza w mediach społecznościowych, przeraża. Naprawdę może budzić niepokój, że kiedyś komuś puszczą emocje i gdański scenariusz z 2019 r. się powtórzy.

Nie chcę, nie życzę sobie, by uśmiechnięta twarz sprawcy i jego nazwisko stało się symbolem

Nie chcę komentować czwartkowego wyroku sądu. Jest wyjątkowo surowy. Dożywocie z prawem ubiegania się o warunkowe zwolnienie dopiero po 40 latach wydaje się odpłatą sprawiedliwą. Intuicja podpowiada, że gdański sąd stanął na wysokości zadania, potępiając najbardziej obrzydliwą skazę na polskiej demokracji po 1989 r. Można mieć nadzieję, że druga instancja – o ile oczywiście skazany zdecyduje się na apelację – będzie kierowała się podobnymi przesłankami. Z perspektywy społecznej ważniejsze jest jednak, by ten wyrok był napomnieniem i ostrzeżeniem; byśmy właściwie zrozumieli jego przesłanie. A to jest oczywiste; demokracja ma być gwarantem wspólnych wartości, a nie ścieżką do nienawiści.

I jeszcze jedno na koniec; świadomie nie użyłem w tym komentarzu nazwiska skazanego, choć sąd na to pozwolił. Otóż nie chcę, nie życzę sobie, by uśmiechnięta twarz sprawcy i jego nazwisko stało się symbolem. Zbrodniarzy zwykło się chować anonimowo; na tej samej zasadzie Stefan W. niech też skończy w zapomnieniu.

Przewodnicząca składu orzekającego w sprawie o zabójstwo Pawła Adamowicza, sędzia Aleksandra Kaczmarek, mówiąc przy odczytywaniu wyroku, że Stefan W. „popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski od czasu dwudziestolecia międzywojennego”, słusznie przywołała historię. Zbrodnia ta niestety miała precedens, a ten odnosi się do morderstwa w grudniu 1922 r. prezydenta Gabriela Narutowicza.

Analogii jest na nasze nieszczęście bardzo wiele; grunt dla obu zbrodni przygotowały media, a zabójcą powodowała osobista nienawiść do polityków. Jeszcze gorsze były następstwa tej pierwszej zbrodni; o ile w pierwszej chwili wstrząsnęła klasą polityczną młodego państwa, o tyle na dłuższą metę nikt nie wyciągnął z niej wniosków. Dzieje II Rzeczypospolitej pełne były agresji, brutalności, politycznych mordów, a nawet doświadczyły zamachu stanu.

Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Marcin Romanowski problemem dla Karola „nie uważam nic” Nawrockiego
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego „nie uważam nic” Karola Nawrockiego nie jest błędem
Komentarze
Romanowski, polski Puigdemont. Jak polityka podważa zaufanie w UE
Komentarze
Rusłan Szoszyn: W Warszawie zaatakowano Jana Malickiego, wroga dyktatorów
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dariusz Wieczorek odchodzi, bo był zbyt skromny, czyli jak nie kończyć kryzysów
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10