Jędrzej Bielecki: Joe Biden zapowiada wielki powrót państwa

Stany Zjednoczone muszą stawić czoła jednocześnie dwóm autorytarnym potęgom: Rosji i Chinom. A tego nie da się zrobić bez głębokiej zmiany modelu funkcjonowania amerykańskiego państwa i udowodnienia, że demokracja działa.

Publikacja: 08.02.2023 11:38

Prezydent Joe Biden chce pokazać światu, że demokracja jest skuteczniejsza od reżimów autorytarnych

Prezydent Joe Biden chce pokazać światu, że demokracja jest skuteczniejsza od reżimów autorytarnych

Foto: AFP

Joe Biden do wysłuchania orędzia o stanie państwa, które wygłosił w nocy z wtorku na środę czasu warszawskiego, zaprosił tych, którzy zwykle żyją w cieniu. W loży honorowej znalazło się miejsce dla imigranta, który dopiero stara się zalegalizować swój pobyt w USA. Ojca, którego dziecko zmarło w ciszy z powodu przedawkowania fentanylu. Był też robotnik, który nie wie, czy jego zakład, jak tak wiele innych, nie przeniesie produkcji do krajów zamorskich. No i para homoseksualna z jednego ze stanów, które odmawiają uznania małżeństw osób tej samej płci.

Wprowadzenie ich wszystkich na salony to część długoterminowej przebudowy państwa, której podjął się 80-letni prezydent. Joe Biden może i sił nie ma już zbyt dużo, ale też i nie ma wyboru – musi ciągnąć tę misję, jeśli chce, aby Ameryka wyszła zwycięsko z niezwykłych wyzwań, które przed nią stanęły.

Czytaj więcej

Joe Biden mówił o stanie państwa. Reelekcja nie będzie prosta

Zacznijmy jednak od polityki zagranicznej. Amerykański wywiad jest przekonany, że wojna w Ukrainie potrwa długo, może wiele lat. To będzie starcie na wyczerpanie. I choć Stany mają kilkanaście razy większą gospodarkę od Rosji, to nie jest jasne, czy mają równie dużą determinację, aby stawić opór przeciwnikowi. W szeregach Republikanów, którzy właśnie przejęli większość w Izbie Reprezentantów, podnoszą się coraz częściej głosy, że trzeba przeć do jakiegoś kompromisu z Kremlem.

Biden uważa, że jest na to tylko jeden sposób, by przekonać Amerykanów do utrzymania dotychczasowego kursu wobec Rosji: pokazać im, że nawet w wojennych warunkach da się odbudować gospodarkę, a zwykli ludzie nie muszą odczuwać na własnej skórze skutków uderzających rykoszetem w USA nałożonych przez Zachód sankcji. Spadająca inflacja, niezwykłe tempo tworzenia nowych miejsc pracy i lepsze prognozy wzrostu dodają wiarygodności tej prezydenckiej wizji.

Ale pesymistyczna jest też analiza amerykańskiego wywiadu w kwestii chińskiej. Wskazuje ona, że wobec spadku dynamiki ekonomicznej i niemocy w walce z pandemią, Xi Jinping jest gotowy prowadzić coraz bardziej ryzykowną politykę zagraniczną, która pobudzi nacjonalistyczną gorączkę w miliardowym kraju. Dlatego rosnąć będzie ryzyko chińskiej inwazji na Tajwan i przejęcia kontroli nad Morzem Południowochińskim.

Od lat pogardzani robotnicy wielkoprzemysłowi, których wielu w desperacji głosowało na Donalda Trumpa, teraz mają odczuć, że państwo służy i im

Tu Biden odpowiedź widzi znowu w polityce wewnętrznej. Stąd wart ponad 50 mld dol. program rozwinięcia produkcji półprzewodników w Ameryce; masowe inwestycje w technologie przyjazne dla środowiska; pierwsza od dekad kompleksowa modernizacja autostrad i mostów. Wszystko po to, aby pokazać, że wszędzie tam, gdzie przy wszystkich swoich ogromnych wadach państwo komunistyczne może być skuteczne, skuteczna może być też i Ameryka.

Ale w wizji Bidena chodzi o coś nawet ważniejszego. To część kampanii, która ma pokazać, że „demokracja działa”, jest skuteczniejsza od reżimów autorytarnych. Dla prezydenta nie da się tego zrobić inaczej, niż dowodząc, że odnajdują się w niej wszyscy, nie tylko bogaci, zdrowi, piękni. Stąd w najważniejszym w politycznym kalendarzu Ameryki przemówieniu znalazło się miejsce na tak punktowe zapowiedzi, jak wprowadzenia limitu cen leków dla seniorów czy rozszerzenia kręgu osób uprawnionych do zabezpieczeń socjalnych.

Od lat pogardzani robotnicy wielkoprzemysłowi, których wielu w desperacji głosowało na Donalda Trumpa, teraz mają odczuć, że państwo służy i im. Ceną będą wyższe podatki nałożone na miliarderów, w szczególności od transakcji finansowych.

Jako wiceprezydent u Baracka Obamy, Biden firmował przed kilkunastu lat politykę, która pozwoliła bankom umknąć przed odpowiedzialnością za największy kryzys finansowy od trzech pokoleń. Tym razem tego błędu już nie chce powtórzyć.

Joe Biden do wysłuchania orędzia o stanie państwa, które wygłosił w nocy z wtorku na środę czasu warszawskiego, zaprosił tych, którzy zwykle żyją w cieniu. W loży honorowej znalazło się miejsce dla imigranta, który dopiero stara się zalegalizować swój pobyt w USA. Ojca, którego dziecko zmarło w ciszy z powodu przedawkowania fentanylu. Był też robotnik, który nie wie, czy jego zakład, jak tak wiele innych, nie przeniesie produkcji do krajów zamorskich. No i para homoseksualna z jednego ze stanów, które odmawiają uznania małżeństw osób tej samej płci.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich