Nie przeprosił, nie przedstawił dowodów na rzekomo wulgarne zachowanie Agnieszki Głazek, naczelniczki poczty z Pacanowa, ani też samodzielnie nie zdecydował się na dymisję. Michał Cieślak zrezygnował z ministrowania, nie kierując się poczuciem winy i pokorą, ale lojalnością wobec politycznego środowiska. Jarosław Kaczyński zdał sobie sprawę, że afera może zaszkodzić PiS i pomógł odejść ministrowi z Partii Republikańskiej. Zwyciężył interes partyjny, nie przyzwoitość ludzka. Swoją drogą, znamienne, że dymisji Cieślaka nie zażądał publicznie premier Mateusz Morawiecki, a Jarosław Kaczyński.
Gdyby sprawę z Pacanowa dało się wyciszyć, jak aferę Pegasusa, nieodpowiedzialne mailowanie ministra Michała Dworczyka, zakup respiratorów, zmarnotrawienie pieniędzy na wybory, których nie było, i wiele innych afer tego rządu, to zachowanie ministra Cieślaka skończyłoby tam, gdzie inne afery PiS – pod dywanem. Ale się nie dało. Zbyt blisko wyborów i zbyt blisko ludzkich spraw. Narzekasz na sytuację w kraju – tracisz pracę. W takiej sytuacji mógłby się postawić każdy Polak, nie tylko ten, który z czasów słusznie minionych pamięta jeszcze hasło: „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem!”.
Czytaj więcej
Warto uświadomić ministra Michała Cieślaka, że dopiero wtedy będzie mógł być pewny, że przekona wszystkich Polaków i PiS wygra wybory, gdy polska debata publiczna będzie wyglądała jak w Rosji, Korei Północnej albo w Chinach.
Ale nie okłamujmy się, Jarosław Kaczyński posła Cieślaka się nie wyrzeknie. Formalnie należy do Republikanów Adama Bielana, praktycznie będzie głosował ręka w rękę z PiS. Jak Łukasz Mejza, inny podopieczny Bielana, który wyleciał z aferalnym hukiem z resortu sportu, ale włos mu z głowy nie spadł. Co z tego, że jest na celowniku prokuratury, skoro na jej czele stoi kolega z ław parlamentarnych. Mejza bryluje dzisiaj w Sejmie niczym na wybiegu modowym i wszystkim śmieje się w twarz, mówiąc: „Wisi na mnie rząd”.
I rzeczywiście, bez głosów Mejzy i Cieślaka PiS miałoby problem podczas przegłosowywania kolejnych ustaw. Dlatego musi chronić swoich. Mejza ma poczucie bezkarności, Cieślak dostanie rekompensatę, gdy sprawa ucichnie. Partia nie da zginąć żadnemu. Dymisje są tylko przedwyborczą taktyką polityczną. W rzeczywistości, obaj są Kaczyńskiemu potrzebni. Podobnych przypadków PiS jest bez liku.