Krytykują nas liberalni demokraci? To poczekajmy, aż stracą władzę. Dlatego politycy PiS przebąkują coś o sojuszu Polski z Węgrami i Słowenią, oczywiście do czasu, aż we Francji wygra Marine Le Pen albo Éric Zemmour, we Włoszech Matteo Salvini lub Giorgia Meloni. Akurat czekanie w relacjach z Niemcami nie bardzo naszej partii rządzącej wyszło, ponieważ krytyczną wobec polityki PiS, ale na tyle realistyczną, by trzymać Polskę w głównym nurcie, Angelę Merkel zastąpiła nie Alternatywa dla Niemiec, mająca podobną wizję integracji jak PiS, ale Socjaldemokratyczna Partia Niemiec i Zieloni, których polityka wobec Polski będzie znacznie mniej zniuansowana niż Merkel.
Podobną strategię PiS postanowiło zastosować w relacjach z naszym najważniejszym sojusznikiem militarnym, czyli Stanami Zjednoczonymi. Gdy sprawa staje na ostrzu noża – jak było w przypadku konfliktu o lex TVN – obóz władzy potrafi zrobić krok w tył. Ale generalnie niewiele sobie z napomnień ze strony Wuja Sama robi. Widząc dramatycznie spadające poparcie dla Joe Bidena, perspektywę utraty większości przez demokratów w Kongresie, a nawet prawdopodobieństwo zwycięstwa Donalda Trumpa w roku 2024, PiS chce się przyczaić i poczekać na lepsze czasy.
Kłopot z tą strategią polega na tym, że zakłada ona, że w czasie oczekiwania przez PiS na wyjście słońca zza chmur świat się nie zmieni. A może się zmienić, i to bardzo. Stany Zjednoczone są coraz mocniej zaniepokojone napięciem między Tajwanem i Chinami, eksperci od lat powtarzają o amerykańskim, ale też i światowym „Pivot to Asia", czyli przestawieniu punktu ciężkości zarówno światowej gospodarki, jak i geopolityki na Azję. W podejściu do Chin Trump i Biden mieli zasadniczo podobną strategię. Może się okazać, że widząc, że nasz region oddala się od ideałów zachodnich demokracji, w którymś momencie amerykańska administracja postawi na nim krzyżyk i zdecyduje o zupełnym militarnym resecie – takie sygnały właśnie zaczynają płynąć z Waszyngtonu. Trump chciał wycofać część wojsk z Niemiec, ale nie miały one wcale przyjechać do Polski. Biden decyzję zmienił, bo Niemcy traktuje jako głównego partnera USA w Europie.
Czytaj więcej
Ryzyko, że Stany wycofają swoje wojska z naszego kraju w ramach porozumienia z Kremlem, jest bardzo niewielkie.
To samo dotyczy Unii Europejskiej. Zanim w poszczególnych krajach UE władze przejmą partie sympatyzujące z PiS, integracja – choćby w kwestiach transformacji energetycznej związanej z klimatem – może być już w zupełnie innym miejscu, a Polska ze względu na samoizolację, na którą się zdecyduje, nie będzie miała na te decyzje żadnego wpływu.