Michał Szułdrzyński: Splecione losy Glapińskiego i Morawieckiego

Dymisja premiera, który miałby po odejściu z rządu przejąć stery w NBP, to mało prawdopodobny scenariusz. No, chyba że Jarosław Kaczyński szykuje wcześniejsze wybory.

Publikacja: 04.11.2021 18:51

Michał Szułdrzyński: Splecione losy Glapińskiego i Morawieckiego

Foto: PAP, Andrzej Lange

Za sprawą środowej konferencji i porywającego, ponadgodzinnego przemówienia prezesa Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński znalazł się w centrum uwagi nie tylko ekonomistów. O Glapińskim robi się bowiem ostatnio coraz głośniej w obozie władzy. Pod koniec czerwca mija jego kadencja i choć zgłosił chęć ubiegania się o kolejną, w kręgach rządowych zaczęły się podchody.

Politycy związani z rządem wszelkie dyskusje ucinają hasłem – kandydata wskaże prezydent Andrzej Duda. Ale właśnie dlatego wokół tego stanowiska robi się gorąco. Przede wszystkim w orbicie Zjednoczonej Prawicy bez trudu znajdziemy kilku innych ekonomistów, którzy uważają, że to właśnie im należy się stanowisko szefa banku centralnego. Dlatego też rozpuszczają plotki o tym, że kierownictwo partyjne jest z Glapińskiego niezadowolone. Do gry włączają się również przeciwnicy premiera Mateusza Morawieckiego, próbując przy tym ukręcić własne lody. Puszczają więc przecieki, że kierownictwo PiS zastanawia się, czy aby Glapińskiego nie zamienić na Morawieckiego. Każda taka plotka osłabia i tak nadwątloną pozycję szefa rządu.

Czytaj więcej

Glapiński: inflacja to cena wyjścia z kryzysu. Sytuacja w Polsce jest bardzo dobra

Co ciekawe, losy obu panów są splecione. Kaczyński nie zna się na ekonomii i ma duże zaufanie do osób, o których sądzi, że znają się na niej lepiej. A za takich uważał i wciąż uważa zarówno Glapińskiego, jak i Morawieckiego. Prezes NBP wciąż jest istotną postacią w obozie władzy. Bierze udział w ważnych spotkaniach z Jarosławem Kaczyńskim dotyczących nie tylko świata finansów. Według kilku źródeł Glapiński miał brać np. udział w spotkaniu, na którym ustalano roszady kadrowe w jednym z najważniejszych polskich banków.

Równocześnie szef NBP robi wiele, by zapewnić sobie sympatię Nowogrodzkiej. Takie mogły być intencje, gdy wprowadzano w życie pomysł kolekcjonerskiego banknotu 20-złotowego z Lechem Kaczyńskim. Piszę o intencjach, bo wykonanie okazało się straszne. Ale to za mało, by ścisłe kierownictwo PiS stwierdziło, że Glapiński powinien odejść. Choć rzeczywiście po skandalu związanym z zarobkami dyrektorów w NBP, gdy wyszło na jaw, że bliscy współpracownicy prezesa zarabiają majątek, Kaczyński był na niego wściekły.

Morawiecki z kolei jest dziś osłabiony rozgrywkami wewnątrz obozu władzy. Prezes Kaczyński chyba już się pogubił w wewnętrznych konfliktach w partii, z których znaczną część autoryzował, by trochę osłabić premiera. W efekcie złe języki mają na niego wpływ, jeśli idzie o relacje z szefem rządu, dla którego dzień triumfu, czyli najlepszy wynik w lipcowym głosowaniu na wiceprezesa PiS, stał się przekleństwem i początkiem akcji okrajania z wpływów.

Realia są jednak takie, że Morawieckiego nie dałoby się dziś łatwo odwołać. Wymiana premiera wymaga zdyscyplinowanej większości w Sejmie. Kaczyński dysponuje nią tylko teoretycznie. Taka operacja zmieniłaby układ w obozie władzy i wywołała falę roszczeń połowy tuzina kilkuosobowych frakcji, od głosów których zależy przyszłość Zjednoczonej Prawicy. Już z małą rekonstrukcją, którą ostatecznie przeprowadzono pod koniec października, zwlekano tygodniami, więc trzęsienie ziemi, jakim byłoby głosowanie nad zmianą szefa rządu, doprowadziłoby obóz władzy do wrzenia.

Dlatego odejście premiera dziś wydaje się mało prawdopodobne. No, chyba że Kaczyński planuje na wiosnę wybory i szuka miejsca, do którego mógłby odesłać Morawieckiego na początku kolejnej kadencji. Ale to już zupełnie inna bajka.

Za sprawą środowej konferencji i porywającego, ponadgodzinnego przemówienia prezesa Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński znalazł się w centrum uwagi nie tylko ekonomistów. O Glapińskim robi się bowiem ostatnio coraz głośniej w obozie władzy. Pod koniec czerwca mija jego kadencja i choć zgłosił chęć ubiegania się o kolejną, w kręgach rządowych zaczęły się podchody.

Politycy związani z rządem wszelkie dyskusje ucinają hasłem – kandydata wskaże prezydent Andrzej Duda. Ale właśnie dlatego wokół tego stanowiska robi się gorąco. Przede wszystkim w orbicie Zjednoczonej Prawicy bez trudu znajdziemy kilku innych ekonomistów, którzy uważają, że to właśnie im należy się stanowisko szefa banku centralnego. Dlatego też rozpuszczają plotki o tym, że kierownictwo partyjne jest z Glapińskiego niezadowolone. Do gry włączają się również przeciwnicy premiera Mateusza Morawieckiego, próbując przy tym ukręcić własne lody. Puszczają więc przecieki, że kierownictwo PiS zastanawia się, czy aby Glapińskiego nie zamienić na Morawieckiego. Każda taka plotka osłabia i tak nadwątloną pozycję szefa rządu.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich