Mirosław Żukowski: Kobiety sprzedajne

Na naszych oczach kończy się samotność na korcie.

Aktualizacja: 29.03.2016 21:45 Publikacja: 29.03.2016 21:03

Mirosław Żukowski: Kobiety sprzedajne

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nie licząc Pucharu Davisa i Pucharu Federacji, gdzie rywalizują narodowe drużyny i kapitan cały czas jest obok swoich graczy, tenisiści mieli we krwi wpajaną od pokoleń zasadę: nikt mi nie pomoże, muszę poradzić sobie sam, znaleźć sposób na pokonanie rywala, zobaczyć jego słabości i wprowadzić w życie własny plan.

Jeśli ktoś potrafił tylko grać, a nie potrafił myśleć, to z rywalem o zbliżonej klasie zwykle przegrywał (choć bywali też tenisowi naturszczycy niepotrafiący wyjaśnić swoich wyborów). Jedno się nie zmieniało: podpowiadanie było zakazane, nawet karane i to była nienaruszalna zasada tenisa.

Jej obalanie kobiety zaczęły kilka lat temu, gdy pozwolono, by raz w ciągu seta trener wszedł na kort i porozmawiał z zawodniczką. Uzasadnienie było takie jak zawsze, gdy święte księgi idą w kąt: to się spodoba w telewizji, szczególnie jeśli mikrofon kierunkowy będzie wystarczająco czuły.

Wystarczyło na kilka lat, ale teraz organizacja WTA rządzącą kobiecym tenisem postanowiła pójść dalej: trener będzie mógł wejść na kort z tabletem wyposażonym w specjalną aplikację i pokazać zawodniczce, jak ma grać, przywołując fakty zarówno z toczącego się meczu, jak i analizy z przeszłości. Wszystko przejrzyście, z zastosowaniem grafiki.

To zmienia istotę tenisa, przestaje on być grą jeden na jednego, a zaczyna być grą sztabów. Oby nie skończyło się jak w amerykańskim futbolu, gdzie pół minuty grają i dziesięć minut gadają, a może się tak skończyć, bo WTA to instytucja zamerykanizowana, w swym komercyjnym apetycie niecofająca się przed niczym, nawet chodzeniem na smyczy hazardu.

Od nowego roku będzie obowiązywała umowa WTA z firmą PERFORM, dzięki której każdy kibic w każdym zakątku świata będzie mógł zobaczyć każdy mecz i w trakcie oglądania postawić swoje pieniądze na jedną z biegających po korcie pań. Umowa została zawarta przed wybuchem afery hazardowej i pozostała niezmieniona, choć wielu czołowych graczy opowiedziało się za całkowitym zakazem zakładów w tenisie, bo oszustwo jest w tym sporcie praktycznie nie do wykrycia.

Tenisistki wywalczyły już sobie równą płacę za nierówną pracę, a teraz, by mogły zarabiać jeszcze więcej, ich szefowie sprzedają nasze rodowe srebra. Nasze, bo nie sądzę, by ci, którzy wstają z miejsc, gdy na trybuny w Melbourne wchodzi Rod Laver, i koczują przez całą noc przed kasami Wimbledonu, chcieliby, żeby tenis stracił duszę.

Amelie Mauresmo ujęła to najlepiej: „Byłam już przeciwna poradom w trakcie meczu, a teraz jeszcze tablety... To robi z tenisa inny sport, bo przestaje obowiązywać zasada, że problemy na korcie rozwiązuje się dzięki pracy wykonanej wcześniej".

Już dawno temu, gdy Francuzka przyjechała na turniej do Warszawy (i wygrała), rozmowa z nią była przyjemnością. Minęło 13 lat i wciąż warto jej słuchać, tym bardziej że inne panie tenisistki aż tak refleksyjne nie są i mówią jak dziewki sprzedajne zapatrzone w zieleń dolarów.

Komentarze
Tomasz Krzyżak: W sprawie aborcji przestańmy używać eufemizmów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Karol Nawrocki w Kanale Zero. Dlaczego kandydat PiS niewiele zyskał
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Zachowanie Grzegorza Brauna w Oleśnicy jest niewytłumaczalne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk zrywa z naiwnością liberałów. To realizm, a nie populizm
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Olaf Scholz i Donald Tusk w pułapce Jarosława Kaczyńskiego