To nowelizacja o kolosalnym znaczeniu – powiedział pan po gruntownej lekturze projektu ustawy wdrażającej dyrektywę autorską. Jednocześnie zaznaczył pan, że nie jest to przekopiowanie 1:1. Czy jednak chodzi tu o przekopiowanie dyrektywy, czy dobrą nowelę?
Chodzi o to, aby jak najwierniej oddać i literę, i ducha dyrektywy. Jest to niezwykle skomplikowany akt prawny, którego twórcy starali się pogodzić wodę z ogniem. Oczywiście nie jest to proste, aby kompromis zawarty w dyrektywie, jakikolwiek by on był, przenieść na grunt naszej ustawy autorskiej. Zaproponowana ustawa nowelizacyjna jest na wysokim poziomie, jeżeli chodzi o spójność, terminologię i inne aspekty techniki legislacyjnej. Ale, jak się wydaje, nie jest bez wad, czasem poważnych. Z pewnymi rozwiązaniami trudno się będzie zgodzić. Dodam, że trudno będzie zadowolić wszystkie zainteresowane strony, a linie podziału będą przebiegały i w poprzek przemysłów kreatywnych, i grup interesów związanych z przemysłem internetowym. W każdym razie jedno jest pewne – celem nadrzędnym powinno być uchwalenie jak najlepszej nowelizacji, a nie zrobienie tego jak najszybciej.
Rząd skarżył część dyrektywy, ale Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił jego zastrzeżenia, że obowiązek weryfikowania przez portale zamieszczonych treści zagraża wolności wypowiedzi i blokuje dostęp do informacji. Przeciwnie, służy słusznym interesom twórców i właścicielom praw autorskich. Więc o co teraz toczy się spór?
Mam wrażenie, że na decyzji rządu w kwestii zaskarżenia dyrektywy zaważyła najbardziej nadchodząca wtedy kampania wyborcza. Rząd, jak się wydaje, ugrał wtedy kilka punktów procentowych w wyborach, kierując przeciwko dyrektywie poważne zarzuty. Inna rzecz, że te zarzuty nie były uzasadnione – Trybunał Sprawiedliwości skargę wnikliwie rozpatrzył i oddalił. Pytanie sugeruje, że dyrektywa jest jednoznacznie korzystna dla twórców i uprawnionych z tytułu praw autorskich. Otóż nie, dyrektywa ta stanowi przedmiot bardzo trudnego kompromisu. Moim zdaniem zaczyna być bardzo wątpliwe, czy największe firmy na świecie, które są potężniejsze od niejednego państwa, zasługiwały na jakiekolwiek zwolnienie z odpowiedzialności za rozpowszechnianie utworów. Trudny kompromis musi teraz być należycie przetransponowany do polskiego porządku prawnego. To niełatwe zadanie, a punktów spornych jest bez liku – od zasad działania platform poprzez tryb działania organizacji zbiorowego zarządu aż po uregulowanie umów autorskich.
Czytaj więcej
Wielka Izba Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej odrzucił skargę Polski ws. cenzury prewencyjnej uregulowanej w dyrektywie o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym.